Rodziny wychowujące liczne potomstwo są jedną z najbardziej narażonych na ubóstwo grup. Od lat powtarza to w swoich publikacjach GUS. Na przykład w 2011 r. (ostatnie dostępne dane) poniżej granicy ubóstwa skrajnego żyło 6,7 proc. Polaków. Najmniej narażeni na ubóstwo są pracujący na własny rachunek i emeryci (odpowiednio 3,4 i 4,6 proc.) Najbardziej – rodziny wychowujące liczne potomstwo. W skrajnej nędzy żyło co dziesiąte małżeństwo wychowujące troje dzieci i aż co czwarte, które ma czworo lub więcej.
Wszyscy zyskują
– W takiej sytuacji inicjatywa samorządów, które wprowadzają u siebie Kartę dużej rodziny, jest niezwykle cenna. – Państwo powinno robić wszystko, by tego rodzaju programy stały się jak najbardziej popularne. Tym bardziej że nie jest to żadna jałmużna dla rodzin, ale działanie, które wszystkim się opłaca – zauważa Łukasz Hardt, ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego. Tłumaczy, że samorząd i tak ponosi koszty stałe na przykład funkcjonowania basenu, a jeśli zachęci zniżką rodzinę wielodzietną do jego odwiedzenia, to zyskuje wpływy z biletów, których nie miałby, gdyby taka rodzina, ze względu na barierę ceny, w ogóle na basen nie przyszła.
Potwierdza to Grzegorz Benedykciński, burmistrz Grodziska Mazowieckiego, który wprowadził u siebie Kartę dużej rodziny. – To opłaca się wszystkim. Zyskujemy sympatię mieszkańców, jesteśmy postrzegani jako miasto przyjazne rodzinom – mówi.
Fiskus nie zabierze
Eksperci podkreślają, że działanie fiskusa, które może zahamować rozwój takich kart, jest też sprzeczne z naszym interesem. – Coraz częściej podnoszone jest w debacie publicznej, że jedną z barier rozwoju będzie fatalna sytuacja demograficzna – zauważa Stanisław Kluza, ekonomista, były szef Komisji Nadzoru Finansowego. Podkreśla to na przykład prof. Ryszard Rapacki, kierownik Katedry Ekonomii w SGH, który na łamach „RZ" przestrzegał, że jeśli nie poprawimy naszej sytuacji ludnościowej, to możemy nigdy nie dogonić bogatych krajów Zachodu. Prof. Rapacki wylicza, biorąc pod uwagę najnowsze prognozy demograficzne i wzrostu gospodarczego Komisji Europejskiej, że nasze możliwości pogoni za Zachodem zaczynają się wyczerpywać. Wskazuje, że dystans rozwojowy możemy jeszcze zmniejszać przez najbliższych 10 lat, jednak w dłuższej perspektywie tendencji tej nie uda się utrzymać.
Zdziwieni stanowiskiem fiskusa są nie tylko demografowie, ekonomiści czy samorządowcy, ale także eksperci podatkowi.