Źle żywione dzieci mają problemy z nauką, później z pracą i z wyjściem z biedy w dorosłym życiu. Jedynym ich posiłkiem jest zbyt często obiad w szkole – wynika z badań, które przeprowadziła w szkołach Polska Fundacja Pomocy Dzieciom Maciuś. Najgorsza sytuacja jest z dziećmi między 6. a 12. rokiem życia.
– Jesteśmy zaszokowani skalą tego zjawiska. Wiedzieliśmy, że jest źle, ale nie sądziliśmy, że aż tak – mówi Jerzy Kostowski z Fundacji Maciuś.
Zdaniem ekspertów to z jednej strony wina pogłębiającej się w rodzinach biedy i niezaradności życiowej rodziców, a z drugiej strony skutek źle skonstruowanych programów pomocy dla dzieci.
Do tej pory uważało się, że problem ubóstwa i głodu dotyczył przede wszystkim mieszkańców wsi. I właśnie tam była kierowana pomoc. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Z badań wynika, że większość zaniedbanych dzieci mieszka w dużych miastach.
W Polsce dożywianiem dzieci zajmuje się szkoła i pomoc społeczna. Problem w tym, że na szklankę mleka czy ciepły posiłek mogą liczyć tylko w dni powszednie i w ciągu roku szkolnego. W weekendy i wakacje są pozostawiane same sobie. I wówczas głodują, bo latem także wiele gmin kończy z dożywianiem. Powód? Brak pieniędzy.