Pawłowscy mieszkali z rodzicami Krystyny Pawłowskiej i dwójką dzieci w mieszkaniu o powierzchni 74 mkw. w bloku należącym do Spółdzielni Mieszkaniowej Przylesie w Koszalinie. W 2006 roku rada nadzorcza spółdzielni postanowiła wykreślić ich z listy członków za zaległe opłaty czynszowe – 2 tys. zł.
Krystyna Pawłowska, formalnie właścicielka mieszkania, prosiła prezesa spółdzielni Kazimierza Okińczyca, by ich nie wykreślano. Strony umówiły się w końcu, że po spłacie należności prezes przywróci Pawłowskich w prawach członków spółdzielni. – Żebyśmy mogli zostać w naszym mieszkaniu, musieliśmy je wynajmować, podpisaliśmy z prezesem najem na pół roku – wyjaśnia Krystyna Pawłowska.
Rodzina zaciągnęła kredyt w banku, pożyczyła pieniądze u znajomych i dług spłaciła. Jednak członkostwa w szeregach spółdzielni nie odzyskali. W styczniu 2007 r. prezes Okińczyc nie przedłużył umowy najmu i nakazał eksmisję. Spółdzielnia zaczęła naliczać im za bezprawnie zajmowany lokal tzw. czynsz odszkodowawczy w wysokości 1200 zł miesięcznie. Pawłowscy nie płacili. Gdy, według kalkulacji spółdzielni, dług wraz z odsetkami, kosztami sądowymi i komorniczymi wynosił już ok. 20 tys. zł, prezes zdecydował, by odciąć im prąd. Dwa lata Pawłowscy bronili się przed eksmisją: pisali wnioski, odwołania, odwołania od odwołań, do końca wierzyli, że zostaną we własnym mieszkaniu. Jednak pozbawienie ich praw członkowskich skazywało ich sprawę w sądzie na przegraną.
Pawłowscy zostali wykluczeni ze społeczeństwa – mówi posłanka Lidia Staroń
We wrześniu 2009 r. do rodziny przybył komornik z sądowym nakazem eksmisji. Tyle że Pawłowscy mieli postanowienie tego samego sądu, który uchylał tenże nakaz. Dwa tygodnie później Pawłowscy sami wyprowadzili się do wskazanego przez ratusz mieszkania – dostali pokój z kuchnią. – Zostali przeniesieni do lokalu, który jest w koszmarnym stanie, w suterenie, zawilgocony, z grzybem, ciemny – mówi Lidia Staroń, posłanka PO, która zajmowała się sprawą Pawłowskich. – Ci ludzie faktycznie zostali wykluczeni, nie tylko z członkostwa spółdzielni, ale ze społeczeństwa. Ta rodzina nie może już normalnie funkcjonować – mówi posłanka.