Reklama

Szpital nie uchronił prezesa od aresztu

Kiedy śledczy wystąpili o aresztowanie Mariana D., głównego podejrzanego w aferze korupcyjnej na Podkarpaciu, ten schronił się w szpitalu. To nie pomogło i za kratki trafił.

Aktualizacja: 22.04.2015 22:19 Publikacja: 22.04.2015 22:11

Marian D. trafi do aresztu

Marian D. trafi do aresztu

Foto: www.sxc.hu

D. to prezes firmy paliwowej z Leżajska, któremu postawiono zarzuty w głośnym śledztwie dotyczącym pośrednictwa w załatwianiu spraw w instytucjach państwowych, prowadzonym przez prokuraturę i CBA. Łapówkami były sztabki złota.

W piątek, 10 kwietnia, Marian D. prosto z sali sądowej trafił do aresztu, bo wyszło na jaw, że próbował wpływać na świadków. Jednak śledczym udało się go posłać za kratki po ponad miesiącu starań.

Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że sytuacja wyglądała tak: w lutym do śledczych dotarły sygnały, że Marian D. nieformalne dociera do świadków, by ich skłonić do zmiany zeznań. – Chodziło o sugestie, by np. z jednych twierdzeń się wycofali, a inne zdarzenia przemilczeli – mówi nam jeden ze śledczych.

Prokuratorzy uznali, że D. – który przebywał na wolności za kaucją – powinien trafić do aresztu, więc skierowali taki wniosek. Sąd, chcąc go rozpoznać, wyznaczył posiedzenie na marzec, jednak prezes się nie zjawił. Dzień wcześniej trafił do szpitala (według naszej wiedzy psychiatrycznego).

Prokuratura zapytała więc biegłych o stan zdrowia Mariana D. i o to, czy może przebywać za kratami. Biegli uznali, że nie ma przeszkód. Kiedy w piątek podejrzany zjawił się w sądzie, ten go aresztował.

– Sąd podzielił nasze argumenty i uznał, że podejrzany, pozostając na wolności, może mataczyć i utrudniać śledztwo – mówi Waldemar Tyl, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.

Sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak, rzeczniczka stołecznego Sądu Okręgowego, potwierdza, że w uzasadnieniu decyzji o areszcie sąd przywołał opinię biegłych. – Wynika z niej, że podejrzany może brać udział w czynnościach procesowych i przebywać w warunkach aresztu śledczego. Była to opinia psychologiczno-psychiatryczna – mówi sędzia.

Reklama
Reklama

O aferze na Podkarpaciu stało się głośno, gdy w lipcu 2014 r. CBA przeszukało kilkanaście miejsc, szukając dowodów na korupcję mającą sięgać ministerialnych gabinetów. Agenci weszli do Sejmu i biur polityków: Zbigniewa Rynasiewicza, wiceministra infrastruktury i szefa PO na Podkarpaciu, oraz posła Jana Burego, lidera podkarpackiego PSL i szefa klubu ludowców. Wcześniej zatrzymali Mariana D. i Pawła K. z firmy paliwowej. Według śledczych biznesmeni mieli pośredniczyć w załatwianiu spraw w urzędach, za co zapłatą były sztabki złota, drogie alkohole i pieniądze. D. jest też podejrzany o przywłaszczenie paliwa za 2 mln zł.

Zarzuty korupcyjne w sprawie ma dziś pięć osób: biznesmeni, dwaj duchowni i regionalny dyrektor Lasów Państwowych.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Sejm zagłosował nad odrzuceniem weta prezydenta do ustawy łańcuchowej. Jak głosowali posłowie?
Społeczeństwo
Co przyciąga do Polski ukraińskich imigrantów? Wyniki badania
Społeczeństwo
Budżet Mazowsza na 2026 rok. Administracja pochłonie więcej niż zdrowie
Społeczeństwo
Zaborów nie widać. Usług publicznych też nie. I zyskuje na tym Konfederacja
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama