?Testamenty ustne budzą często podejrzenia, ale nieraz nie ma innej możliwości zapisania ostatniej woli. Najnowsze orzeczenie Sądu Najwyższego wskazuje, że formalizm tego testamentu (jak zresztą wszystkich innych) zostawia pewien margines na interpretacje (IV CSK 688/12).
Napisał źle, a mówić nie mógł
?Testament ustny można sporządzić, jeżeli zachodzi obawa rychłej śmierci spadkodawcy, a zachowanie zwykłej formy testamentu jest niemożliwe lub bardzo utrudnione. W takiej właśnie sytuacji był ksiądz S.M., który nie pozostawił bliskich krewnych (ustawowych spadkobierców), więc sporządził testament: majątek osobisty i to, co odziedziczył po rodzicach, zapisał czterem parafiom i trzem dalszym krewnym.
W razie uznania go za nieważny spadek przypadłby gminie, a tak uznały sądy niższych instancji. Pierwszy testament ksiądz napisał na maszynie i podpisał, więc nie mógł być zakwalifikowany jako własnoręczny, ponieważ cały testament powinien być napisany własnoręcznie.
Drugiego ustnego testamentu też nie uznały, gdyż ksiądz (z powodu choroby nowotworowej) nie był w stanie mówić. Sporządzono go zaś tak, że w obecności trzech księży-świadków notariusz czytał poszczególne fragmenty wcześniejszego „maszynowego" testamentu, a ksiądz ograniczał się do przytakiwania i potwierdzenia, że niczego w nim nie zmienia.
?Sąd Najwyższy zgodził się z Sądem Okręgowym w Lublinie, że wymogu ustności nie spełnia odczytanie pisemnego projektu testamentu przez świadka i potwierdzenie spadkodawcy, że to, co mu odczytano, uznaje za swoją ostatnią wolę, uznał jednak, że w tym wypadku spadkodawca uczynił więcej (potwierdzał np. poszczególne fragmenty poprzednio sporządzonej ostatniej woli), testament można więc zakwalifikować jako ustny, i uchylił postanowienie SO.