Sąd dokonujący działu spadku nie może tego obowiązku pominąć. Potwierdził to Sąd Najwyższy w postanowieniu z 20 lutego 2008 r. (sygn. II CSK 451/07). Dotyczy ono sprawy wszczętej przez Andrzeja W., który wystąpił o dokonanie działu majątku pozostawionego jemu i jego jedynej siostrze Danucie J. przez ich matkę Stanisławę W., zmarłą w 1993 r.
Stanisława W. nie sporządziła testamentu. Do spadku po niej i jego działu odnosiły się reguły dziedziczenia testamentowego. Według tych reguł, jeśli spadek przypadł tylko dzieciom, dziedziczą one w częściach równych. W skład spadku wchodzi duży dom w miejscowości uzdrowiskowej, który należał do jej majątku odrębnego. Sąd II instancji podzielił spadek w ten sposób, że znosząc współwłasność tej nieruchomości, przyznał ją córce Danucie J., a synowi spłatę w kwocie ponad 206 tys. zł. Uwzględnił to, że córka mieszka w tej nieruchomości, jest z nią związana. Poniosła też na nią nakłady w kwocie ponad 75 tys. zł.
W rozliczeniach sąd uwzględnił pożytki z nieruchomości w wysokości 178,7 tys. zł w postaci dochodów z wynajmowania pokoi letnikom. Przyjął, że połowa tych pożytków należy się Andrzejowi W. W rozliczeniu uwzględnił wartość nieruchomości pomniejszoną o nakłady poniesione przez jego siostrę.
Sąd nie uwzględnił wniosku syna o zaliczenie na poczet schedy siostry otrzymanej przez nią od matki darowizny. Powoływał się na art. 1039 k.c. Chodziło o darowiznę z 1985 r., której przedmiotem był dom w innej miejscowości uzdrowiskowej należący do majątku wspólnego, dorobkowego Stanisławy W. i jej męża, a ojca Danuty i Andrzeja. Małżonkowie W. aktem darowizny darowali połowę udziału w tej nieruchomości córce i połowę jej synowi, a ich wnukowi. Andrzej W. chciał zaliczenia na schedę siostry połowy darowizny przypadającej na matkę, czyli 1/4 wartości nieruchomości. Jej zaliczenie oznaczałoby, że jemu należy się z tego, co pozostało po śmierci matki, odpowiednio więcej.
Sąd uznał, że udział darowany Danucie J. w 1985 r. był udziałem jej ojca, a udział zmarłej matki stał się własnością wnuka. Przyjął tłumaczenia Danuty J., że taka była wola rodziców, którzy wtedy pozostawali ze sobą w złych stosunkach.