Ostatnia seria katastrof lotniczych nadaje temu wyrokowi Naczelnego Sądu Administracyjnego szczególnego znaczenia.
Z piątki pasażerów awionetki, która w 2007 r. spadła i spłonęła w Bieszczadach, nikt nie ocalał. Zginął pilot, 36-letni Piotr S., jego żona, ośmioletni syn oraz dwójka przyjaciół. Młodszego syna, który feralnego dnia nie poleciał, wychowują dziadkowie.
Adam S., brat zmarłego Piotra S., zwrócił się do kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Lesku o uzupełnienie aktów zgonu poprzez ustalenie i zamieszczenie precyzyjnej godziny i minuty śmierci zmarłych. Bez tego nie można ustalić porządku dziedziczenia i osób uposażonych z tytułu polisy ubezpieczeniowej Aleksandry S. Ustalenie, że śmierć żony i syna Piotra S. poprzedziła o kilka sekund jego własna śmierć, skutkowałoby wejściem praw z polis ubezpieczeniowych do masy spadkowej przypadającej żyjącemu synowi Piotra S.
Kierownik USC odmówił, gdyż w aktach prokuratury i w raporcie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych nie ma dokumentów określających dokładną godzinę i minutę zgonu poszczególnych ofiar katastrofy. Ustalono jedynie, że wydarzyła się między godziną 12.45 a 12.50. Wszyscy zginęli najprawdopodobniej jednocześnie, gdy samolot zapalił się wskutek wybuchu paliwa. Biegły lekarz patomorfolog potwierdził, że nie sposób ustalić, że zgon pasażerów samolotu nastąpił wcześniej niż śmierć pilota. Wojewoda podkarpacki uchylił odmowną decyzję i orzekł o uzupełnieniu aktów zgonu o godzinę i minutę zgonu: 12.47, zgodną z oficjalnym raportem PKBWL i danymi z aparatu fotograficznego, którym jeden ze świadków zarejestrował wypadek.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie uznał materiał dowodowy za wystarczający do uzupełnienia aktów zgonu i oddalił skargę Adama S. Mimo to w skardze kasacyjnej od tego wyroku Adam S. ponownie zarzucił błędną interpretację raportu PKBWL i przyjęcie, że podana godzina katastrofy jest jednocześnie godziną śmierci wszystkich osób na pokładzie samolotu.