Decyzję o przeniesieniu do rezerwy kadrowej dowódcy pierwszej zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie podjął szef MON Bogdan Klich. Ma ona związek ze śledztwem w sprawie ostrzelania wioski Nangar Khel. – Nie chcemy, aby na generała padł jakikolwiek cień podejrzeń. Ale wokół sprawy jest tyle niejasności, że lepiej, by do czasu ich wyjaśnienia pozostał w rezerwie – mówi płk Cezary Siemion, dyrektor Departamentu Prasowo-Informacyjnego MON.
Kilkanaście dni temu „Rz” ujawniła, że gen. Marek Tomaszycki mógł podjąć próbę tuszowania masakry cywilów w Afganistanie. Według zeznań jednego z aresztowanych żołnierzy kilka dni po ostrzale przyjechał do bazy Wazi Khwa i spotkał się z członkami plutonu, którzy brali udział w akcji. Miał im powiedzieć, by sobie wzajemnie pomagali, nie opowiadali zbyt dużo o dramatycznych zdarzeniach i pilnowali, by żaden z kolegów nie popełnił samobójstwa, bo wtedy trudno będzie utrzymać rzecz w tajemnicy. Tomaszycki potwierdził, że był w bazie. Zapewniał jednak, iż nie miał zamiaru tuszować sprawy. Mimo to po naszej publikacji minister Klich wstrzymał jego awans do Sztabu Generalnego i wysłał na urlop.
Krótko potem gen. Tomaszycki zeznawał jako świadek w poznańskiej prokuraturze wojskowej. Śledczy nie wykluczyli, że zostanie wezwany jeszcze raz. Przed przesłuchaniem minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski stwierdził, że nie jest pewny, czy Tomaszycki nie wystąpi w charakterze podejrzanego. – Sytuacja generała się nie zmieniła. Decyzja ministra w żaden sposób nie wskazuje na jego winę – uważa płk Siemion. Sam Tomaszycki nie komentuje sprawy. – To decyzja ministra. Nie będę się do niej ustosunkowywał – ucina.
Bardziej rozmowny jest były minister obrony narodowej Aleksander Szczygło. To właśnie on podjął decyzję o awansowaniu Tomaszyckiego. – Promowanie w wojsku takich generałów, jak generał Mieczysław Bieniek, generał Janusz Bojarski czy – na szczęście nieudanie – generał Czerwiński, a z drugiej strony zamykanie drogi awansu generałowi Tomaszyckiemu i innym doświadczonym dowódcom oraz wykwalifikowanym oficerom jest w najwyższym stopniu niepokojące – powiedział PAP.Generał Marek Tomaszycki został przeniesiony do rezerwy na pół roku. – W każdej chwili może wrócić na stanowisko– zapewnia płk Siemion.
W wyniku ostrzału Nangar Khel zginęło sześciu cywilów.W listopadzie sąd aresztował siedmiu żołnierzy, którzy brali udział w akcji.