Jednym z nich jest generał Włodzimierz Usarek, dowódca 2. Brygady Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu. –Dowiedziałem się o wypadku pięć minut po tragedii. Nie wierzyłem w to, co się stało. I do końca nie wierzę – mówi „Rz” Usarek.
Dobrze pamięta moment wysiadania z wojskowego samolotu. – Na lotnisku pożegnałem się z kolegami. Nawet mi do głowy nie przyszło, że robię to po raz ostatni. Dla mnie to jak strata brata albo syna – podkreśla.
Generał nie chce mówić o sobie „ocalały”, bo uważa, że ryzyko to część jego pracy. Uważa, że tragedia nie powinna mieć miejsca, bo samoloty CASA są jednymi z najbezpieczniejszych. Podkreśla, że mówili o tym nawet uczestnicy konferencji na temat bezpieczeństwa lotów kilka godzin przed tragedią.
– Gdy wysiadałem w Krzesinach, pogoda dopisywała i nie było żadnych oznak niesprawności maszyny– mówi Usarek. – Ten samolot przewoził tysiące naszych żołnierzy do Iraku i Afganistanu. Latał także po kraju i za każdym razem bezpiecznie wykonywał swoje zadania. Ta załoga była bardzo doświadczona i niejednokrotnie wykonywała zadania nawet w ciężkich warunkach. Gdy wysiadałem, piloci byli wypoczęci i w doskonałej formie.
Gdyby któryś z nas cokolwiek czuł albo słyszał, że cokolwiek może się zdarzyć, samolot na pewno dalej by nie poleciał – zapewnia Usarek. Sam często zasiadał za sterami CASY: – Pięknie się pilotuje, ma bardzo dobre systemy nawigacyjne.