W samej tylko Warszawie funkcjonariusze zajmują ok. sześciu tysięcy komunalnych mieszkań. W innych miastach jest to od kilkudziesięciu do nawet kilkuset lokali. Teraz urzędnicy uznali, że chcą mieć nadnimi większą kontrolę.
Przez lata dysponariuszami komunalnych mieszkań, które zajmowali mundurowi, byli komendanci policji. To oni decydowali, kto będzie w nich mieszkał, czy można je wykupić.
Kryteria przyznawania tych nieruchomości często były niejasne. W Warszawie zdarzało się, że dawano je po znajomości. Były wiceprezydent miasta Andrzej Jakubiak próbował wyprostować sytuację i doprowadzić do tego, by to miasto, a nie policja znów było zarządcą własnych lokali i mogło decydować o ich losie. - Jeśli ktoś przestaje pełnić służbę, to nie powinien mieć mieszkania komunalnego - tłumaczył „Rz” zmiany prezydent Jakubiak.
Stołeczny ratusz podpisał porozumienie z Komendą Główną Policji w sprawie dysponowania tymi lokalami.
- Na jego podstawie zwróciliśmy do miasta 1554 mieszkania - mówi Grażyna Puchalska z KGP. Zdecydowana większość lokali wróciła do miasta wraz z mundurowymi lokatorami.
- Staramy się porządkować związany z nimi galimatias prawny, bo policjanci mieli różne umowy najmu - mówi Tomasz Krettek ze stołecznego ratusza. W dyspozycji policyjnej centrali nadal jest 148 mieszkań, położonych głównie na Mokotowie. Zajmują je wysocy oficerowie KGP, m. in. szef biura logistyki czy jeden z zastępów komendanta głównego.
Tymczasem kilka tygodni temu wygasło porozumienie pomiędzy Warszawą a policyjną centralą. Co się teraz stanie z mieszkaniami? Tomasz Krettek zapewnia, że Warszawa nie zgodzi się na ich sprzedaż. - Ich lokatorzy nie mają możliwości prawnych na wykupienie takiego mieszkania, są to kwatery służbowe - podkreśla urzędnik. Dodaje, że miasto pracuje nad nowym projektem porozumienia z policją w sprawie lokali.