W sobotę w centrum Warszawy odbyła się demonstracja, zwołana w 102. rocznicę uzyskania przez Polki praw wyborczych. Manifestanci protestowali przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Policja powtarzała przez megafony komunikaty o nielegalności zgromadzenia i apelowała o zejście z jezdni. Część uczestników była legitymowana przez funkcjonariuszy. Uczestnicy manifestacji skarżyli się, że mundurowi otaczali grupki demonstrantów i nie pozwalali im wyjść poza kordon, do czasu wylegitymowania każdego z osobna.
Dowiedz się więcej: Protest kobiet w Warszawie. Policja zatrzymała demonstrację
W trakcie manifestacji posłanka Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej „została zaatakowana gazem w trakcie interwencji poselskiej” - jak napisał na Twitterze jej kolega klubowy Michał Szczerba. Zdaniem Macieja Wąsika „nie można za tę sytuację obarczać policjanta”. - Pani poseł była w wirze walki, machała czymś przed twarzą policjanta. Później się okazało, że była to legitymacja poselska, ale to nie jest coś, co uprawnia do łamania prawa w Polsce. Legitymacja poselska nie sprawia, że jest się bezkarnym - przekonywał wiceszef MSWiA w Radiu Maryja.
Zdaniem polityka PiS w czasie sobotniej demonstracji „doprowadzono do sytuacji, w której policja musiała użyć środków przymusu bezpośredniego w sposób adekwatny do sytuacji”. - Policja przyjęła zasadę, że używa środków przymusu bezpośredniego w przypadkach agresji wobec funkcjonariuszy, kościołów, budynków rządowych, ale także w momencie blokowania drogi. Taka sytuacja miała miejsce podczas ostatniego tzw. strajku kobiet, kiedy demonstranci wtargnęli na Trasę Łazienkowską, próbując ją zablokować, powodując zagrożenie - mówił.
Wąsik krytykował przy tym opozycję, apelującą o wyjaśnienie sprawy i wyciągnięcie konsekwencji. - Można powiedzieć, że „diabeł ubrał się w ornat i ogonem na Mszę św. dzwoni”. Za rządów Platformy Obywatelskiej mieliśmy chociażby akcję „Widelec”, a podczas Marszów Niepodległości policja nie przebierała w środkach - powiedział.