Rzeczpospolita: Każda z kompanii Wojsk Obrony Terytorialnej będzie miała swój profil. W zależności od miejsca stacjonowania będą to specjalizacje miejskie, górskie, wodne i ogólne. Ma to sens?
Roman Polko: Zdecydowanie tak. Żołnierze będą dostosowani i odpowiednio wyposażeni do prowadzenia działań w danym terenie. Ale trzeba zakupić dla nich nowoczesny sprzęt, a nie zrzuty z Wojsk Lądowych, jak niektórzy proponują. Dowódca WOT, gen. Wiesław Kukuła, w przeszłości oficer Wojsk Specjalnych, na wielu płaszczyznach wręcz wyprzedza profesjonalne, regularne jednostki. Niektórzy stawiają mu to jako zarzut. A on odpowiada: „No bo myśmy nie wiedzieli, że tego się nie da zrobić". Poczucie elitarności, które wpływa na morale, w przypadku WOT jest od początku dobrze kształtowane.
Obrona Terytorialna, z punktu widzenia naszego bezpieczeństwa, rzeczywiście jest niezbędna?
Tak, brakowało nam tego komponentu. Takie kraje, jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania, również stawiają na Gwardię Narodową czy Obronę Terytorialną. Ci żołnierze są naprawdę dobrzy w tym, co robią. W dodatku czerpią z tego radość. Ten potencjał warto zagospodarować. Będzie to lekka piechota zdolna do prowadzenia działań manewrowych. Wykorzystująca doskonałą znajomość własnego terenu i miejscowej ludności. Atutem będzie też morale, czyli duch walki.
Skąd bierze się duch walki wśród rekrutów WOT?