– Taka formacja powinna powstać już wiele lat temu i mieć masowy charakter – uważa Edward Kusiak, szef Wielkopolskiego Stowarzyszenia Aktywnych Rezerwistów. I dodaje, że już dzisiaj około 200 osób z 440 działających w jego organizacji jest w stanie wstąpić do Narodowych Sił Rezerwowych.
Stowarzyszenie działa od 11 lat. – Są wśród nas byli żołnierze zawodowi, szeregowcy, podoficerowie po szkołach podchorążych rezerwy, czyli osoby z wyższym wykształceniem, np. lekarze, a także ludzie, którzy nigdy nie byli w wojsku – wymienia Kusiak. Uczestniczą m.in. w zawodach strzeleckich i obozach przetrwania.
– Od dawna walczyliśmy, aby utworzono zawodowe siły rezerwowe – podkreśla.
Pomysł podoba się też Przemkowi Kapturskiemu z Klubu Żołnierzy Rezerwy LOK Commando w Swarzędzu. Dlaczego? – Bo inaczej pracuje się z ochotnikami, którzy chcą współpracować z armią zawodową, a inaczej z ludźmi, których na siłę powołuje się na ćwiczenia – tłumaczy.
Jak zaznacza Edward Kusiak, takie formacje istnieją w niemal wszystkich demokratycznych krajach. – W Niemczech, Danii, Szwecji czy Stanach Zjednoczonych, gdzie w Gwardii Narodowej z zawodową armią współpracują miliony rezerwistów. Nie tylko ćwiczą umiejętności strzeleckie, udzielają pierwszej pomocy przedmedycznej, podejmują akcje ratunkowe w razie klęsk żywiołowych, ale przede wszystkim integrują społeczność, nawet małych wsi. Na przykład w Danii organizują zajęcia dla dzieci, robią festyny – opowiada.