Reklama

Analityk wojskowy: Rosjanie osiągają dziś sukcesy na froncie tylko dzięki słabości Ukraińców

Ukraina dojrzewa do kompromisu. Oczywiście nie mówi się o tym oficjalnie, bo to byłoby pokazanie słabości wobec Rosji i Ameryki. Ale gdy rozmawiam z ukraińskimi analitykami, to mówią tak: „Lepiej czasami amputować rękę po to, żeby przeżył cały organizm i mógł się rozwijać” – mówi ppłk. rez. Maciej Korowaj, były oficer Służby Wywiadu Wojskowego, ekspert Instytut Wschodniej Flanki.

Publikacja: 18.08.2025 16:10

Ppłk Maciej Korowaj były oficer Służby Wywiadu Wojskowego

Ppłk Maciej Korowaj były oficer Służby Wywiadu Wojskowego

Foto: Archiwum prywatne

Najbardziej zauważalnym efektem szczytu na Alasce jest brak konkretnych porozumień, szczególnie w kluczowej dla nas kwestii zakończenia wojny w Ukrainie. Putin skupił się na wychwalaniu Donalda Trumpa i krytyce państw Unii Europejskiej, unikając konkretnych deklaracji na temat pokoju czy zawieszenia broni. W co gra Putin?

Przede wszystkim chce przerzucić presję wynegocjowania tego pokoju na stronę zachodnią, czyli Unię Europejską i USA. Chce odwrócić sytuację, w której się znajduje. Jego środowisko coraz bardziej jest zmęczone wojną. To widać. Następują przetasowania kadrowe, wiele osób z otoczenia Putina wypada – wprost i w przenośni. Drugą sprawą jest to, że sytuacja militarna Rosji tak naprawdę jest o wiele trudniejsza, niż wielu się wydaje. Rosjanie osiągają swoje sukcesy na Ukrainie tylko dzięki słabości samych Ukraińców. Czyli armia rosyjska jest tak silna, jak słaba jest armia ukraińska. Wyczerpanie Ukraińców jest faktem, ale to nie oznacza, że Rosjanie są mocni.

Tak wyglądała sytuacja na froncie w 1271 dniu wojny

Tak wyglądała sytuacja na froncie w 1271 dniu wojny

Foto: PAP

Analizy ukraińskiego wywiadu wskazują, że następuje powolna degradacja rosyjskiej armii i całego państwa, którego efektem będzie utrata możliwości rywalizacji z Chinami, Stanami Zjednoczonymi czy z Europą. Zresztą mówią już o tym nawet rosyjscy eksperci. Sprawczość Putina w zasadzie ogranicza się do pokazania, że teraz to on przyjmuje inicjatywę, ale piłka jest po stronie Zachodu. W ten sposób kształtowany jest przekaz do własnego establishmentu. Putin chce pokazać, że choć sytuacja jest trudna, to i tak z nim będzie rozmawiać nawet prezydent Stanów Zjednoczonych. Jakby pokazuje: „Nie szukajcie innego lidera, bo i tak nic więcej nie uzyskacie”.

Czy to oznacza, że Rosja wraca na światową scenę jako równorzędny Stanom Zjednoczonym gracz? 

To taki trochę wirtualny powrót. Trzeba przypomnieć, jak się zachował Trump podczas tego spotkania. To, co wielu odebrało jako hołd dla Putina, tak naprawdę było pokazem siły wobec Putina, chociażby przelot samolotów czy zaproszenie do swojej „karety”, czyli pokazanie, że wszystko dzieje się według zasad Trumpa. Ale rozczarowanie tym spotkaniem wynika z tego, że przewidywano dłuższe rozmowy oraz lunch. Moim zdaniem po trzech godzinach rozmów Trump nie osiągnął swoich celów. Tym bardziej że jemu zależy, żeby Rosja była na tyle słaba, żeby ani nie zagrażała zarówno Europie, ani nie była też zbyt silnym sojusznikiem Chin.

Czytaj więcej

Gen. Dariusz Łukowski: Najlepszy moment, aby wdrożyć reformę dowodzenia, właśnie mija
Reklama
Reklama

Czy Rosja zyskała przestrzeń do dalszego nacisku na Ukrainę i Zachód, tym razem poprzez administrację Trumpa? Szczyt ujawnił i pogłębił napięcia w relacjach między USA a ich europejskimi sojusznikami. Czy można stawiać tezę, że pokazał, że polityka „America First” Trumpa może prowadzić do erozji jedności Zachodu?

Moim zdaniem Trumpowi nie zależy na tym, żeby Rosja wygrała na swoich warunkach, ale aby pokój nastał na jego warunkach. Tyle że do tej pory tych warunków nie przyjęła ani Ukraina, ani Rosja. On liczy, że Europa zmusi Ukrainę do tego, żeby przystała na warunki pokojowe, widząc determinację Rosjan. Widzi, że może być problem z ugraniem jakichś ustępstw. Odnoszę wrażenie, że Trump nie ma mocy ani chęci do tego, żeby nacisnąć na Putina, chyba że od Europejczyków dostanie coś ekstra. Polityka „America First” moim zdaniem sprowadza się dzisiaj do utrzymania pozycji amerykańskiej w stosunku do Rosji i Europy. 

Rozwój cywilizacyjny Ukrainy zależy od decyzji, czy będzie trzymać się mocno kwestii terytorialnych

Ppłk Maciej Korowaj

Czy celem Trumpa może być dążenie do bilateralnych porozumień z Rosją, czego efektem będzie marginalizacja innych państw, w tym Polski? Czy grozi nam powrót do architektury bezpieczeństwa z 1997 roku – sprzed rozszerzenia NATO?

Absolutnie nie, bo to nie jest w interesie Stanów Zjednoczonych. Przykładem jest chociażby wejście administracji Trumpa w relacje z Białorusią czy podpisanie w Waszyngtonie porozumień pokojowych pomiędzy Azerbejdżanem i Armenią, a przecież ten region od dawna był domeną rosyjską. Trudno zatem zakładać, że Trump odda odpowiedzialność za bezpieczeństwo w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Uważam, że Stany Zjednoczone i Rosja nadal są konkurentami.

Kluczowe znaczenie będzie mieć spotkanie w Białym Domu europejskich liderów z Trumpem, ale Wołodymyr Zełenski jest ograniczony konstytucją Ukrainy, która zabrania oddawania terytorium, oraz presją społeczną i wojskową, co z jego strony czyni ustępstwa politycznie ryzykownymi. Czego można się po tym spotkaniu spodziewać?

Zastanówmy się, jakie cele polityczne miał Putin przed 2020 r. Demilitaryzacja Ukrainy – nie udała się, zmiana władzy w Kijowie – nie udała się, zdobycie całego Donbasu jest w trakcie, ale idzie opornie, a wręcz degraduje możliwości „drugiej armii świata”. Niewstąpienie Ukrainy do NATO i Unii Europejskiej, powiedzmy, że jest negocjowane. Putin mówi, aby Ukraina oddała cały Donbas i nie wchodziła do UE i NATO. Resztę uda się mu załatwić w drugiej odsłonie.

Co niepokoi Polaków? Raport Fundacji im. Stefana Batorego z kwietnia 2025 r.

Co niepokoi Polaków? Raport Fundacji im. Stefana Batorego z kwietnia 2025 r.

Foto: Infografika PAP

Myślę jednak, że poważną płaszczyzną negocjacji będzie to, czy Europa zgodzi się na przekazanie Rosji tego regionu, czy będzie on traktowany jako obszar okupowany. Gra jest o to, czy gwarancją bezpieczeństwa będzie wejście Ukrainy do NATO i Unii Europejskiej, a Europa razem ze Stanami Zjednoczonymi będzie odpowiedzialna za bezpieczeństwo Ukrainy. Wtedy Rosja będzie mieć gwarancję, że Ukraina nie będzie odbijała tych terytoriów militarnie, ale będzie to spór polityczny. Oczywiście Trump naciska na większy udział Europy w utrzymaniu spokoju, aby mógł się skupić na Pacyfiku.

Reklama
Reklama

Mnie się wydaje, że jest to rozsądna propozycja. Pytanie jest takie, czy Trump będzie miał odpowiednią siłę i wolę nacisku na Putina, żeby przyjął te warunki. Tutaj mam wątpliwości.

Prezydenci USA zasiadający w Białym Domu w czasie, gdy Władimir Putin rządzi Rosją

Prezydenci USA zasiadający w Białym Domu w czasie, gdy Władimir Putin rządzi Rosją

Foto: PAP

Ale czy do takiego kompromisu jest gotowa Ukraina?

Dojrzewa do takiego kompromisu. Oczywiście nie mówi się o tym oficjalnie, bo to byłoby pokazanie słabości wobec Rosji i Ameryki. Ale gdy rozmawiam z ukraińskimi analitykami, to mówią tak: „Lepiej czasami amputować rękę po to, żeby przeżył cały organizm i mógł się rozwijać”. Rozwój cywilizacyjny Ukrainy zależy od decyzji, czy będzie trzymać się mocno kwestii terytorialnych. Dobrym przykładem jest Korea Południowa, która jest podzielona, ale po kilkudziesięciu latach stała się zaawansowanym technologicznie i gospodarczym państwem.

Rozmówca

Maciej Korowaj

Podpułkownik rezerwy, były oficer Służby Wywiadu Wojskowego, ekspert Instytut Wschodniej Flanki

Najbardziej zauważalnym efektem szczytu na Alasce jest brak konkretnych porozumień, szczególnie w kluczowej dla nas kwestii zakończenia wojny w Ukrainie. Putin skupił się na wychwalaniu Donalda Trumpa i krytyce państw Unii Europejskiej, unikając konkretnych deklaracji na temat pokoju czy zawieszenia broni. W co gra Putin?

Przede wszystkim chce przerzucić presję wynegocjowania tego pokoju na stronę zachodnią, czyli Unię Europejską i USA. Chce odwrócić sytuację, w której się znajduje. Jego środowisko coraz bardziej jest zmęczone wojną. To widać. Następują przetasowania kadrowe, wiele osób z otoczenia Putina wypada – wprost i w przenośni. Drugą sprawą jest to, że sytuacja militarna Rosji tak naprawdę jest o wiele trudniejsza, niż wielu się wydaje. Rosjanie osiągają swoje sukcesy na Ukrainie tylko dzięki słabości samych Ukraińców. Czyli armia rosyjska jest tak silna, jak słaba jest armia ukraińska. Wyczerpanie Ukraińców jest faktem, ale to nie oznacza, że Rosjanie są mocni.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Wojsko
Gen. Jarosław Gromadziński: Dziś Europa nie obroni się samodzielnie
Wszyscy ludzie prezydenta
Gen. Dariusz Łukowski: Najlepszy moment, aby wdrożyć reformę dowodzenia, właśnie mija
Kraj
Zaskakujące losy ikon z zamku Czocha. Skąd się wzięły w Olsztynie?
Publicystyka
Marek Kozubal: W 2027 r. będzie wojna? Naprawdę?
Wojsko
Gen. Dariusz Łukowski: Nadchodzi decydujący moment wojny w Ukrainie
Reklama
Reklama