Najbardziej zauważalnym efektem szczytu na Alasce jest brak konkretnych porozumień, szczególnie w kluczowej dla nas kwestii zakończenia wojny w Ukrainie. Putin skupił się na wychwalaniu Donalda Trumpa i krytyce państw Unii Europejskiej, unikając konkretnych deklaracji na temat pokoju czy zawieszenia broni. W co gra Putin?
Przede wszystkim chce przerzucić presję wynegocjowania tego pokoju na stronę zachodnią, czyli Unię Europejską i USA. Chce odwrócić sytuację, w której się znajduje. Jego środowisko coraz bardziej jest zmęczone wojną. To widać. Następują przetasowania kadrowe, wiele osób z otoczenia Putina wypada – wprost i w przenośni. Drugą sprawą jest to, że sytuacja militarna Rosji tak naprawdę jest o wiele trudniejsza, niż wielu się wydaje. Rosjanie osiągają swoje sukcesy na Ukrainie tylko dzięki słabości samych Ukraińców. Czyli armia rosyjska jest tak silna, jak słaba jest armia ukraińska. Wyczerpanie Ukraińców jest faktem, ale to nie oznacza, że Rosjanie są mocni.
Tak wyglądała sytuacja na froncie w 1271 dniu wojny
Analizy ukraińskiego wywiadu wskazują, że następuje powolna degradacja rosyjskiej armii i całego państwa, którego efektem będzie utrata możliwości rywalizacji z Chinami, Stanami Zjednoczonymi czy z Europą. Zresztą mówią już o tym nawet rosyjscy eksperci. Sprawczość Putina w zasadzie ogranicza się do pokazania, że teraz to on przyjmuje inicjatywę, ale piłka jest po stronie Zachodu. W ten sposób kształtowany jest przekaz do własnego establishmentu. Putin chce pokazać, że choć sytuacja jest trudna, to i tak z nim będzie rozmawiać nawet prezydent Stanów Zjednoczonych. Jakby pokazuje: „Nie szukajcie innego lidera, bo i tak nic więcej nie uzyskacie”.
Czy to oznacza, że Rosja wraca na światową scenę jako równorzędny Stanom Zjednoczonym gracz?
To taki trochę wirtualny powrót. Trzeba przypomnieć, jak się zachował Trump podczas tego spotkania. To, co wielu odebrało jako hołd dla Putina, tak naprawdę było pokazem siły wobec Putina, chociażby przelot samolotów czy zaproszenie do swojej „karety”, czyli pokazanie, że wszystko dzieje się według zasad Trumpa. Ale rozczarowanie tym spotkaniem wynika z tego, że przewidywano dłuższe rozmowy oraz lunch. Moim zdaniem po trzech godzinach rozmów Trump nie osiągnął swoich celów. Tym bardziej że jemu zależy, żeby Rosja była na tyle słaba, żeby ani nie zagrażała zarówno Europie, ani nie była też zbyt silnym sojusznikiem Chin.
Czytaj więcej
Im bardziej się zbliża zagrożenie ze strony Rosji, tym trudniej będzie przeprowadzić reformę dowo...