Śledztwo toczy się już prawie miesiąc, ale do tej pory nie przesłuchano ani polskich, ani amerykańskich dowódców.
Śledczy nie wystąpili też o wgląd w amerykańskie materiały operacyjne: wywiadowcze i rozpoznawcze. Prokurator Karol Frankowski z poznańskiej prokuratury twierdzi jednak, że wszystko idzie zgodnie z planem. Tymczasem „Rz” udało się dotrzeć do amerykańskiego meldunku z rozpoznania, z którego wynika, że ostrzelana przez Polaków wioska była matecznikiem talibów. – Nie mogę się odnosić do treści dokumentu, który zna gazeta, bo informacje te nie powinny być upublicznione – mówi płk Adam Stręk, dowódca 8. Batalionu Desantowo-Szturmowego z Bielska-Białej. – Ale dziwię się, że dokumentu nie znają prokuratorzy, skoro zna go gazeta. Jest on zresztą bardzo ważny. Zrozumienie uwarunkowań, w jakich działali polscy żołnierze, jest konieczne do właściwej oceny całej sytuacji. Także gen. Sławomir Petelicki, były dowódca jednostki GROM, uważa, że prokuratorzy powinni poznać warunki panujące w Afganistanie.– Śledczy muszą wiedzieć, że talibowie często używają cywilów jako żywych tarcz – mówi. – Oni niczym się nie różnią od ludności cywilnej. Tylko na podstawie dobrych, wiarygodnych informacji wywiadowczych można ich zlokalizować. Dlatego tak ważne są materiały operacyjne.
W Afganistanie działa komórka łącznikowa w sztabie 4. Brygady (BCT) USA, w składzie której działa polska grupa bojowa. – Prawie wszystkie meldunki przechodzą przez nasze ręce – mówi chor. Tomasz Świerad, jeden z dwóch polskich oficerów, którzy tam pracowali. Chor. Świerad miał dostęp do stenogramu ze spotkania ze starszyzną ostrzelanej wioski Nangar Khel, które odbyło się 17 sierpnia. Prokuratorzy jednak go nie przesłuchali. Tak samo jak płk. Stręka, który był w Afganistanie szefem grupy bojowej, czyli bezpośrednim dowódcą zatrzymanych żołnierzy. To on uczestniczył w spotkaniu 17 sierpnia.
– Jeśli śledztwo potrwa jeszcze pół roku, to może zdążą mnie wezwać – ironizuje płk Stręk. Również chor. Świerad jest gotów się stawić na wezwanie prokuratorów.
Wojskowi uważają, że śledczy pogubili się w działaniach, bo nie znają tematyki. – Nie wystąpili do armii o wyznaczenie ekspertów, np. oficerów, którzy są weteranami misji – ujawnia wysoki rangą oficer Wojska Polskiego.