Projekt należy uznać za „naruszający kartę praw podstawowych" UE – napisała wiceminister dyplomacji Henryka Mościcka-Dendys. Z kolei wiceszef resortu administracji Jan Grabiec przestrzegł przed naruszeniem „granic ingerencji w prywatność obywateli". Te druzgocące uwagi dotyczą stanowiska rządu odnośnie do projektu regulującego działanie służb specjalnych, nad którym pracuje MSW.
Projekt, który jest już w Sejmie, opracował Senat i dotyczy on sięgania przez służby po dane telekomunikacyjne. W sierpniu pisaliśmy, że MSW chce zaakceptować propozycję i szybko przepchnąć ją przez Sejm. – Jeśli to nastąpi, obecny stan braku kontroli nad działaniami służb zostanie zamrożony na wiele lat – ostrzega Katarzyna Szymielewicz z fundacji Panoptykon monitorującej zagrożenia dla wolności obywatelskich.
Billingi bez kontroli
Czym są dane telekomunikacyjne? To m.in. billingi, informacje o lokalizacji telefonu i dane osobowe abonenta. Sięgać może po nie policja i inne służby, m.in. ABW, CBA, i kontrola skarbowa. Tylko w ubiegłym roku złożyły ponad 2 mln zapytań u operatorów telefonii.
Nie muszą występować o zgodę sądu, choć jest wymagana w przypadku kontroli operacyjnej, czyli m.in. podsłuchów i przeglądania korespondencji. Dlatego przed rokiem przepisy o dostępie do danych telekomunikacyjnych zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Chce, by służby sięgały po nie pod kontrolą niezależnego organu.
Senatorowie, którzy postanowili wykonać wyrok Trybunału, zdecydowali, że kontrolę będzie sprawował sąd, jednak w tzw. trybie następczym. Oznacza to, że służby jedynie co pół roku będą wysyłać do sądu sprawozdanie w tej sprawie. Inne zasady mają dotyczyć tylko inwigilowanych przedstawicieli zawodów zaufania publicznego, czyli lekarzy, prawników i dziennikarzy.