Przypomnijmy - na początku stycznia Onet opisał sprawę zaginięcia min z jednostki wojskowej w Hajnówce, które na początku lipca 2024 r. miały pojechać do 1. Regionalnej Bazy Logistycznej – Skład Mosty koło Goleniowa. Miny przez prawie dwa tygodnie krążyły po kraju w wagonie pociągu.
Wojskowe miny na bocznicy przy IKEA
Według ustaleń prokuratury, transport min nie został prawidłowo rozładowany na stacji docelowej – wyładowano tyle skrzyń z minami, ile było zaznaczone w dokumentach dostawy mimo że w kontenerach było ich więcej. Ładunek z nadmiarem min załadowano pomyłkowo w składnicy w Hajnówce. W wyniku pośpiechu i braku odpowiedniego nadzoru, część ładunku pozostała w wagonie i bez żadnej ochrony przemierzała Polskę, zatrzymując się m.in. w Szczecinie, Poznaniu, Warszawie i Białymstoku. Ostatecznie miny zostały przypadkowo odnalezione przez pracowników PKP Cargo na bocznicy prowadzącej do magazynów IKEA.
Czytaj więcej
Konsekwencje zostaną wyciągnięte - mówił minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz o czterech czy...
Kilkumiesięczne śledztwo prokuratury wojskowej zakończyło się wniesieniem do sądu aktów oskarżenia przeciwko pięciu żołnierzom służby czynnej oraz dwóm oficerom rezerwy, w tym majorowi pełniącemu w lipcu 2024 r. funkcję komendanta składu amunicji w Mostach.
Tylko jeden żołnierz przyznał się do winy
Jak informuje PAP, większości oskarżonych zarzucono niedopełnienie obowiązków w zakresie ochrony i nadzoru nad bronią, co doprowadziło do utraty min, oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Byłemu komendantowi składu w Mostach postawiono zarzut niedopełnienia obowiązków, ponieważ nie poinformował odpowiednich organów o zaginięciu min. Według doniesień, komendant próbował odnaleźć miny na własną rękę, licząc, że sprawa nie zostanie nagłośniona.