Sierżant Franciszek Jurgielewicz, który wskutek ostrzelania rosomoka przez talibów z granatnika przeciwpancernego stracił nogę i częściowo wzrok. Domaga się od Ministerstwa Obrony Narodowej ponad 2 mln zł, w tym miliona złotych za cierpienie, stres, czyli krzywdę niemajątkową. Sierżant dostał od MON w sumie prawie pół miliona złotych i rentę wojskową w wysokości 4144 zł miesięcznie.
We wrześniu 2015 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał precedensowy wyrok w jego sprawie. Pierwszy raz sąd przyznał, że rannemu w walce poza zwykłymi świadczeniami dla żołnierza – odszkodowanie i renta – przysługuje prawo do zadośćuczynienia.
W poniedziałek, 26 czerwca, Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał sierż. Jurgielewiczowi 600 tys. zł tytułem zadośćuczynienia oraz 353 tys. zł odsetek liczonych od 2015 r. - Dzisiejszy wyrok zamyka prawie 10 lat walki sądowej pana Franciszka Jurgielewicza o godne życie - powiedział dziennikarzom portalu Onet.pl reprezentujący weterana w sądzie radca prawny Piotr Sławek.
- Zasądzona kwota zadośćuczynienia wraz z odsetkami jest wysoka, ale nic nie naprawi krzywdy, bólu i cierpienia, którego na co dzień doświadcza. Jego stan zdrowia przez te 10 lat procesu dramatycznie się pogorszył, nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować i choć nadal formalnie jest zatrudniony w lokalnej jednostce wojskowej, to jednak praktycznie nie jest w stanie już pracować, wymaga pomocy przy wszystkich w zasadzie czynnościach życia codziennego oraz pomocy przy korzystaniu z leczenia i rehabilitacji, a rokowania co do stanu zdrowia są złe.
Wyrok zapadł w pierwszej instancji.