– Ja pewnie odejdę z wojska w stopniu kapitana, a mój rówieśnik, który zaraz po szkole przeniósł się do Sztabu Generalnego i nigdy nie dowodził żołnierzami, ma już stopień pułkownika i widoki na awans – żali się "Rz" oficer, który walczył m.in. w Iraku i Afganistanie.
Dlaczego tak się dzieje? W jednostkach liniowych obniża się stopień wojskowy wymagany przy zajmowaniu poszczególnych stanowisk, a w wojskowych urzędach centralnych podwyższa. W efekcie powstają tzw. etaty generalskie, które obsadzają pułkownicy. I pobierają wyższe pensje – o ok. 2 tys. zł.
Powinni oni być automatycznie awansowani na stopień generała. A często tak się nie dzieje. Ile jest takich etatów, w których jednostkach i instytucjach oraz jakich stanowisk dotyczy – oficjalnie nie wiadomo. Wojsko odmówiło "Rz" podania dokładnych danych. – Są to informacje wrażliwe i nie powinny być upublicznione – mówi płk Andrzej Wiatrowski, rzecznik prasowy Sztabu Generalnego.
- Pierwszy raz w życiu spotykam się z tym, że informacje o etatach generalskich są tajne – dziwi się Janusz Zemke, były wiceminister obrony, obecnie europoseł SLD. – Tłumaczenie, że są to informacje wrażliwe, to jakiś twórczy wkład w rozwój myśli wojskowej.
Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że etaty generalskie obsadzone przez oficerów niższego stopnia są m.in. w wojskowych służbach, żandarmerii, w Sztabie Generalnym, w Inspektoracie Uzbrojenia i wojskowej służbie zdrowia.