Jastrzębie gotowe do lotu

Przejechali się w finale PlusLigi po ZAKSIE walcem, a teraz celują w wygranie Ligi Mistrzów. Finał już w sobotę w Turynie.

Publikacja: 15.05.2023 03:00

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla zdobyli już mistrzostwo Polski, teraz czas na Ligę Mistrzów

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla zdobyli już mistrzostwo Polski, teraz czas na Ligę Mistrzów

Foto: PAP/Zbigniew Meissner

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla przeżywają sezon jak z marzeń. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, czyli jedna z najlepszych drużyn w Europie, w trzech finałowych meczach zdobyła z nimi tylko jednego seta. Rywale podbijali piłki po atakach Davida Smitha i blokowali Aleksandra Śliwkę. Z drugiej strony nie do zatrzymania byli Stephen Boyer i Tomasz Fornal. Momentami siatkarze ZAKSY byli bezradni, a widzowie z niedowierzaniem kręcili głowami.

Stać ich na najlepszych

Leszek Dejewski, który jest asystentem trenera Jastrzębskiego Węgla Marcelo Mendeza i w klubie wszyscy nazywają go legendą, przeczuwał, że może być dobrze. Może głośniej mówiło serce, a może instynkt człowieka, który widział w siatkówce wszystko. Rozsądek nakazywał przecież ostrożność, skoro ostatnie mecze regularnie wygrywał zespół z Kędzierzyna-Koźla.

Czytaj więcej

Walec przejechał ZAKSĘ. Jastrzębie mistrzem Polski

– Mieliśmy kompleks ZAKSY. Dwa lata temu wygraliśmy wprawdzie finał PlusLigi, ale rywalizowało się wówczas do dwóch zwycięstw, więc słyszeliśmy, że w dłuższej serii ZAKSA by nas pokonała. Przegrywaliśmy finały Pucharu Polski. Rok temu byli od nas lepsi w półfinale Ligi Mistrzów, zdecydowanie pokonali nas też w finale PlusLigi. Wiedzieliśmy, że musimy robić swoje. Mentalnie drużyna się zmieniała. Chłopcy uwierzyli – mówi „Rz” Dejewski, który pracuje w klubie z Jastrzębia-Zdroju od 1983 roku, z roczną przerwą na kontrakt w Turcji.

Sukcesu nie byłoby bez świetnego trenera, a Mendez to najwyższa światowa półka, skoro przez lata był szkoleniowcem brazylijskiego Sada Cruzeiro i prowadzi reprezentację Argentyny.

Jest tytanem pracy, przychodzi do klubu pierwszy i wychodzi ostatni, ale jego zajęcia są krótkie. Woli pracować intensywnie, a nie katorżniczo, czyli dokładnie tak, jak lubią zawodnicy. Początek sezonu miał świetny, ale w grudniu przyszedł kryzys, kilka porażek z rzędu w lidze i spekulacje, że pożegna się z pracą.

Prezes Adam Gorol zapewniał, że nie ma takich planów, a szkoleniowiec ma jego pełne zaufanie. Domysły nie były jednak bezpodstawne, bo przez lata trenerzy w jego klubie zmieniali się często, choć mieli głośne nazwiska, jak Ferdinando De Giorgi, Lorenzo Bernardi, Mark Lebedew czy Stefano Gardini. Przecież do Jastrzębia-Zdroju przychodzi się po to, żeby wygrywać, a klub stać na najlepszych.

– Każdy był wielką osobowością. Zmianę w podejściu do siatkówki przyniósł do nas Igor Prielożny, z którym zdobyliśmy pierwsze mistrzostwo. Inaczej trenował drużynę, to był włoski styl. Zaczęliśmy się skupiać mocniej na statystyce i analizach wideo. To była w Polsce nowość, więc od razu w pierwszym roku jego pracy mieliśmy złote medale. Tomaso Totolo był pierwszym Włochem i też przyniósł coś nowego. Wtedy włoska siatkówka była dla nas wzorem, a tegoroczna Liga Mistrzów pokazuje, że chyba ich już przeskoczyliśmy – mówi Dejewski.

Nawet najlepszy szkoleniowiec nie dałby sobie oczywiście rady, gdyby klub nie zagwarantował mu odpowiednich wykonawców.

Brygady na pomoc

Mendez dostał gwiazdy. Rozgrywającym jest mistrz olimpijski Benjamin Toniutti, a do pomocy ma kolegów z reprezentacji Francji Stephena Boyera i Trevora Clevenota. Drugą młodość przeżywa środkowy Jurij Gładyr. Są też świetni Polacy Tomasz Fornal, Jakub Popiwczak czy Moustapha M’Baye (jego ojciec jest Senegalczykiem).

Takich trenerów i zawodników nie udałoby się sprowadzić, gdyby nie potężny sponsor czyli Jastrzębska Spółka Węglowa. To z jego wsparciem udało się osiągnąć sukcesy i wyjść na prostą po zawirowaniach lat 90., kiedy sport na Śląsku – jak w całej Polsce – przeżywał kłopoty. Problemy miało górnictwo, skończyły się etaty w kopalniach. Finanse siatkarzy ratowały brygady remontowe, czyli specjalne przedsiębiorstwo, które świadczyło usługi na rzecz kopalni, a część pieniędzy przekazywało klubowi.

Problemy skończyły się spadkiem z ekstraklasy w 1993 roku. Wrócić udało się cztery lata później – w samą porę, bo wkrótce zaczął się w Polsce boom na siatkówkę.

Akademia jak wzór

Jastrzębski Węgiel grał wtedy jeszcze w starej hali Borynia, wybudowanej w latach 80. dzięki uporowi dyrektora kopalni Bohdana Borowego. Niewielkie trybuny były blisko parkietu, drużyny przyjezdne więc dosłownie czuły na plecach oddech kibiców. Nie każdy sobie z tą atmosferą radził. Dziś obiekt jest nowoczesny, ale atmosfera pozostała.

Stara hala również tętni życiem. Trenują tam wychowankowie Akademii Talentów Jastrzębskiego Węgla. Klub stawia nie tylko na sprowadzanie uznanych nazwisk, ale sam też szkoli. Najbardziej znanymi wychowankami są reprezentanci Polski Popiwczak i Bartosz Kwolek. Ten drugi gra obecnie w Zawierciu.

– W akademii jest około 100 chłopaków z całej Polski. Uczą się i trenują na starym obiekcie. Trybuny rozebrano i wytyczono dwa boiska, jest nowe oświetlenie. Sponsorowi ta idea się spodobała, bo chciał wspierać nie tylko pierwszą drużynę. Co roku akademię kończy nawet 15 chłopaków – opowiada Dejewski, który też kiedyś pracował w akademii.

Istnieje ona już od kilkunastu lat i takiego projektu można klubowi z Jastrzębia-Zdroju tylko zazdrościć. Pomaga przecież w rozwoju nie tylko siatkówki na Śląsku, ale i w całym kraju, skoro zawodnicy wzmacniają potem inne ligowe kluby.

Siatkarze z Jastrzębia-Zdroju w Polsce już są najlepsi. Teraz przed nimi finał Ligi Mistrzów, w którym zmierzą się z ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Już niczego nie muszą nikomu udowadniać, ale sami się przekonali, że mogą wszystko. Historyczny mecz już w sobotę.

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla przeżywają sezon jak z marzeń. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, czyli jedna z najlepszych drużyn w Europie, w trzech finałowych meczach zdobyła z nimi tylko jednego seta. Rywale podbijali piłki po atakach Davida Smitha i blokowali Aleksandra Śliwkę. Z drugiej strony nie do zatrzymania byli Stephen Boyer i Tomasz Fornal. Momentami siatkarze ZAKSY byli bezradni, a widzowie z niedowierzaniem kręcili głowami.

Stać ich na najlepszych

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Siatkówka
Ekstraklasa siatkarzy. Jastrzębski Węgiel blisko obrony tytułu
Siatkówka
Finał PlusLigi. Bywalcy kontra nowicjusze
Siatkówka
PlusLiga. Koniec siatkówki w Lubinie, Stilon Gorzów wchodzi do gry
Siatkówka
PlusLiga. Rusza gra o finał. Kto powalczy o mistrzostwo Polski?
Siatkówka
Ekspresowa faza play-off w PlusLidze. Kluby pomagają reprezentacji Polski