Można było zakładać, że pokonanie jednej z najlepszych drużyn w Europie, prowadzonej z sukcesami od czterech lat przez doskonałego włoskiego trenera Giovanniego Guidettiego, to zadanie niezmiernie trudne. Wszelkie statystyki także były za Turczynkami.
Przez kilkanaście minut pierwszego seta można było jednak zobaczyć wyrównany mecz, w którym Polki twardo stawiały się rywalkom. Do stanu 15:15 można było nawet po cichu marzyć o wygranej, gdyż ataki Magdy Stysiak przełamywały turecki blok, zagrywki miały celność i moc, blok i obrona także robiły swoje.
Trener Jacek Nawrocki odważnie posłał na boisko Martynę Czyrniańską w pierwszej szóstce obok Stysiak, Zuzanny Góreckiej, Klaudii Alagierskiej, Zuzanny Efimienko-Młotkowskiej i Martyny Łukasik, wszystko układało się dobrze do chwili, gdy Turczynki wzmocniły zagrywkę. Przyjęcie kilka razy zawiodło, polski trener zareagował, ale wyłom został zrobiony, mimo dobrej formy polskiej liderki ataku, set został przegrany.
Ciąg dalszy w hali Kołodruma był już znacznie mniej przyjemny – drugi set do szybkiego zapomnienia, przyjęcie nie wróciło, polskich armat zabrakło, za to tureckie: Ebrar Karakurt, Eda Erdem Dundar i Hande Baladin działały niemal bezbłędnie. W trzecim secie Polki zagrały nieco swobodniej, Turczynki straciły trochę koncentracji, więc już tak wielkiej dominacji wicemistrzyń Europy nie było widać. Karakurt i koleżanki wciąż jednak miały tyle skuteczności, by w miarę spokojnie wygrać ostatnią część spotkania.
Pożegnanie z mistrzostwami Europy było zatem krótkie, różnica między Polską i Turcją jednak znaczna. Awans do ćwierćfinału należy oczywiście cenić, ale półfinał to były dla obecnej, nieco okrojonej kadry za wysokie progi. Wedle nieoficjalnych informacji trener Nawrocki rozegrał we wtorek ostatni mecz z reprezentacją, ma wrócić do pracy ligowej, być może z siatkarkami Chemika Police.