W ciągu dziesięciu lat liczba studentów zmaleje z 1,9 mln do 1,2 mln – prognozują socjolog Dominik Antonowicz i ekonomista Bartłomiej Gorlewski z Instytutu Rozwoju Kapitału Intelektualnego im. Sokratesa, autorzy raportu na temat wpływu zmian demograficznych na szkolnictwo wyższe do 2020 r. Raport [link=http://www.rp.pl/artykul/615694.html" "target=_blank]"Demograficzne tsunami"[/link] opisywała wczoraj „Rz“.
– Blisko 2 mln studentów to dobra konsekwencja transformacji polityczno-społecznych w naszym kraju w latach 90. Jednak taki boom edukacyjny prawdopodobnie szybko już się nie powtórzy – mówi prof. Wiesław Banyś, rektor Uniwersytetu Śląskiego, przewodniczący Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich.
Od 1990 r. liczba studentów na uczelniach stale rosła. Jak podaje GUS, w ciągu 15 lat z nieco ponad 400 tys. studiujących osiągnęła w 2005 r. 1,95 mln. Rosła też liczba uczelni. Mamy 131 szkół wyższych publicznych oraz 325 niepublicznych.
[b] Rz: Czy niż demograficzny może zmienić mapę uczelni publicznych i niepublicznych w kraju, np. wzmocnić ośrodki akademickie, takie jak Warszawa, Kraków, Wrocław, kosztem likwidacji uczelni w innych regionach?
Prof. Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego:[/b] Nie mam wątpliwości, że nadchodzący niż demograficzny będzie wyzwaniem dla całego systemu szkolnictwa wyższego w Polsce. W perspektywie najbliższych kilkunastu lat liczba osób w wieku 19 – 24 lata, a więc potencjalnych studentów, może spaść nawet o 30 proc. Ale to wcale nie musi oznaczać poważniejszych zmian na mapie akademickiej.