Zapis o umożliwieniu przedszkolom i szkołom tworzenia grup przedszkolno-podstawowych i gimnazjalno-licealnych znalazł się niespodziewanie w projekcie nowelizującym ustawę o finansach publicznych oraz niektórych innych ustaw. Trwają uzgodnienia resortów w tej sprawie.
Grupy miałyby łączyć kilka placówek mogących się mieścić w różnych budynkach. Po co? Między innymi dla oszczędności. Zespół szkół mógłby zatrudniać jednego dyrektora, zaoszczędziłby też na administracji. łatwiej byłoby mu zapewnić etat np. dla psychologa czy nauczyciela przedmiotów artystycznych. Taka osoba mogłaby prowadzić zajęcia w kilku placówkach.
O pomyśle było głośno już w 2010 r., ale w maju 2011 r. po interwencjach Związku Nauczycielstwa Polskiego premier Donald Tusk zdecydował, że wprowadzenie zmian zostanie odroczone. - Teraz wprowadza się je tylnymi drzwiami, bez konsultacji ze środowiskiem oświatowym. Dlatego zostały zapisane w projekcie ustawy o finansach publicznych. Budzi to nasze zdumienie i krytykę - mówi "Rz" Sławomir Broniarz, prezes ZNP, który negatywnie zaopiniował propozycję. Dodaje, że tworzenie grup szkół może być preludium do likwidacji niektórych placówek. - Trzy przedszkola zostaną połączone w grupę, a po jakimś czasie okaże się, że bardziej opłaca się zrobić dwa większe zamiast trzech i rodzice będą musieli dowozić dzieci do odleglejszej placówki - argumentuje Broniarz.
Krytycy pomysłu zwracają także uwagę, że licea są w gestii powiatu, a gimnazja gmin, więc organy prowadzące szkoły mogą mieć problem w porozumieniu się, jak podzielić subwencję oświatową. - Czarno to widzę - mówi "Rz" Konrad Dziuba, zastępca wójta w gminie Zamość. - Trzeba by to szczegółowo uregulować prawnie.
Na terenie jego gminy już teraz szkoły mają wspólną administrację. - Działa specjalne biuro obsługi szkół. To pozwoliło zredukować kilka etatów - mówi Dziuba. - Tworzenie grup szkół rewolucji w oświacie nie zrobi, ale może trochę się na tym zaoszczędzi.