Problem z dojazdem do pracy czy wymuszone przesiadki to utrudnienia dla mieszkańców okolic Rzeszowa, którzy codziennie muszą dostać się do centrum. Protestują przeciw uchwale rady miasta, która spowodowała, że na części przystanków nie mogą się zatrzymywać prywatni przewoźnicy. Są przeznaczone tylko dla miejskich autobusów. Mieszkańcy okolic miasta i prywatni transportowcy są oburzeni. Zastanawiają się też, czy taka uchwała jest legalna.
Zgodnie z ustawą o publicznym transporcie zbiorowym to samorząd odpowiada za organizowanie przewozów pasażerskich. Przepisy określają, że polega to m.in. na określeniu zasad korzystania z przystanków komunikacyjnych oraz dworców czy na zapewnieniu systemów taryfowo-biletowych. Ponadto w art. 15 ust. 2 ustawa nakazuje, by zasady korzystania z przystanków i dworców określane były w drodze uchwały.
– W przepisie jest mowa o warunkach i zasadach korzystania z przystanków. Żaden inny przepis nie wspomina o wyłączaniu kogokolwiek z możliwości korzystania z takiej infrastruktury – mówi Mariusz Miąsko, prezes Stowarzyszenia Uczestników Rynku Komunikacji Samochodowej i Transportu Drogowego „Najlepsza Droga", do którego po pomoc zwrócili się prywatni przewoźnicy. Tłumaczy, że intencją ustawodawcy było umożliwić samorządom określanie przystanków, by poza kontrolą nie powstawały prywatne, które wprowadzały chaos w komunikacji. Tak więc miasto czy gmina może decydować o tym, czy w danym miejscu powstanie lub zniknie przystanek, ale nie o tym, kto może z niego korzystać.
Uchwała nie może wskazywać, kto ma korzystać z miejskich przystanków
– Można dokonać wyłączenia niektórych dla części przewoźników, ale na mocy planu transportowego jako aktu prawa miejscowego, jeśli taki zapis się w nim znajdzie – wskazuje Miąsko. Dodaje, że podjęta uchwała nie jest zaś aktem prawa miejscowego.