Rząd nie docenia wsi

Nie powtarzajmy błędów Europy Zachodniej – mówi sekretarz generalny ZGW RP

Publikacja: 31.05.2011 03:51

Rząd nie docenia wsi

Foto: ROL

Rz: Większość samorządów w Polsce to gminy wiejskie, czy równie mocno są one słyszalne na salonach w Warszawie?

Edward Trojanowski:

Myślę, że duże miasta są bardziej słyszalne. Brakuje takiej świadomości, że wszystkie, prawie 2500 jednostek samorządowych, mają takie same kompetencje, takie same zadania do wykonania, takie same źródła dochodów. A że w wielkich miastach skala tych zadań jest niewątpliwie większa, to czasami nasze problemy są postrzegane jako błahe, mniej wymagające.

Czujecie się przez to niedowartościowani?

Jak się patrzy przez pryzmat minionych epok, to w miastach widzi się element postępu, a na wsi – zaścianek. A to nieprawda. Na wsi zaszły wielkie zmiany. I pod względem rozwoju infrastruktury i pod względem zmiany świadomości. Mamy całą masę przykładów lokalnych liderów wybieranych na następne kadencje nie dlatego, że są konserwatywni, ale właśnie dlatego, że są postępowi.

Czy takie niedowartościowanie ma wymierne efekty?

"Oczekujemy na programy, które wspomogą mniejsze jednostki" - Edward Trojanowski, sekretarz generalny związku gmin wiejskich RP

Niestety tak. Choćby kwestia podziału funduszy z Unii Europejskiej. Łatwiej jest dać dużą dotację jednej większej jednostce, niż kilku małym. Uważam, że w przypadku europomocy dużą rolę odgrywają względy polityczne. Udzielenie komuś wsparcia może być wynikiem chęci przypodobania się, a nie dbania o równomierny   rozwój. Walczymy, by w ramach funduszy UE na lata 2014 – 2020 znalazły się instrumenty, które wzmocnią taki zrównoważony rozwój.

Podczas bezpośrednich rozmów np. z ministrami też widać takie lekceważenie gmin wiejskich?

Oczywiście, że nie. Podczas bezpośrednich kontaktów wszyscy wydają się rozumieć nasze problemy i potrzeby. Ale potem takiego pozytywnego nastawienia nie widać, np. w rządowych w strategiach.

Tak jak w koncepcji zagospodarowania przestrzennego kraju?

Dokładnie. Zgadzamy się, że lokomotywą rozwojową kraju powinny być metropolie. Bo to naturalny proces. Ale muszę też być programy, które wspomogą mniejsze jednostki. Na zachodzie Europy, poprzez prowadzenie polityki podobnej do proponowanej przez obecny rząd, doszło do wyludnienia i degradacji terenów wiejskich. Teraz podejmowane są działania, by odwrócić ten trend. Nie możemy popełnić tego samego błędu.

Co proponujecie?

Celem jest, by mieszkańcy wsi nie musieli migrować za chlebem do miasta. Powinni mieć możliwość realizowania aktywności zawodowej na miejscu - poprzez zatrudnienie czy samozatrudnienie nie w rolnictwie, ale np. w usługach świadczonych na rzecz lokalnej społeczności.

Potrzebujemy do tego instytucjonalnych rozwiązań.

W takim razie gminy wiejskie powinny być zadowolone, że resort rozwoju regionalnego nie zgodził się na specjalny unijny program dla metropolii...

Metropolie i tak sobie poradzą. Mają ogromny potencjał i potrafią go wykorzystywać do rozwoju.

Ale bogatsze jednostki płacą na rzecz tych biedniejszych.

Mechanizm subwencji wyrównawczej, tzw. janosikowe, to anachronizm. Staramy się o jego zniesienie. Proponujemy inne źródła wsparcia dla najbiedniejszych jednostek. Na przykład z podatku akcyzowego czy z  VAT. Widzimy nawet pewne zrozumienie dla tych propozycji po stronie rządowej. W ogóle chciałbym zaznaczyć, że czasami gminom wiejskim, mimo nastawienia, o którym wcześniej mówiliśmy, też udaje się coś uzyskać.

Najlepszym przykładem jest wywalczenie przez Związek Gmin Wiejskich RP wyższych subwencji oświatowych dla obszarów wiejskich.

Ale i tak pozostaje problem kosztownych szkół na wsiach.

To ogromne wyzwanie. Oświata w małych gminach kosztuje więcej niż mieście. Przykładowo, wynagrodzenie nauczyciela w szkole, który uczy ponad kilkaset dzieci, i tego na wsi, który uczy kilkadziesiąt dzieci, jest takie samo. Wysokie są koszty dowożenia uczniów do szkół. A próby kierowania się w oświacie rachunkiem ekonomicznym często spełzają na niczym ze względu na ogromny opór społeczny. Myślę, że tu potrzeba reform.

Prezydent Komorowski w publikacji na łamach „Rz" zauważył, że jednym z trzech głównych problemów samorządów jest brak współpracy między nimi. Zgadza się pan z tą opinią?

Prawdą jest, że nie ma ustalonych mechanizmów, ram takiej współpracy. Wiele rzeczy udało się osiągnąć dzięki porozumieniu się lokalnych liderów, ale są też gminy, które ostro rywalizują ze sobą na poziomie lokalnym. Problemem jest, jak zachęcić, a nie zmuszać samorządy do współpracy. Ustawowe rozwiązanie to delikatna materia. Nie można dopuścić do sytuacji, w której silniejszy mógłby narzucać swoją wolę i rozwiązania słabszym jednostkom.

Prezydent niepokoi się też niską aktywnością społeczną.

Tu też zgodzę się z diagnozą, że na razie jesteśmy na etapie budowania społeczeństwa obywatelskiego. Rozwiązaniom przygotowanym przez prezydenta przyświeca słuszna idea, ale czasami świadczą o nieznajomości środowiska, zwłaszcza wiejskiego. Wszystko można poprawić, bo kierunek zmian jest dobry.

 

Rz: Większość samorządów w Polsce to gminy wiejskie, czy równie mocno są one słyszalne na salonach w Warszawie?

Edward Trojanowski:

Pozostało 97% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów