Choć Trybunał Konstytucyjny nie zostawił suchej nitki na takim sposobie rozstawania się z urzędnikami, ciągle jest on stosowany. Na marne idą więc lata nauki i szkoleń, bo przy każdej reformie administracji mogą stracić pracę z mocy prawa.
Zdaniem rzecznika reformowanie i zmiana zakresu obowiązków urzędów państwowych powinny się łączyć z przejęciem wykonujących te zadania pracowników. Wdrożona już przy reformach w administracji praktyka, że wszyscy urzędnicy tracą pracę z mocy prawa, może być uzasadniona tylko w szczególnych sytuacjach. Jak zauważa rzecznik, staje się jednak powszechnym sposobem na pozbywanie się pracowników. Nowy urząd decyduje bowiem, kogo zatrudnić, a czyj etat wygasić. Stosowane przy reformach przepisy nie wskazują kryteriów selekcji, pozostawiają wybór swobodnej ocenie nowego urzędu. Uniemożliwia to kontrolę takich decyzji i stawia urzędników pozbawionych w ten sposób pracy w jeszcze gorszej sytuacji.
[srodtytul]Nie mają uprawnień, chociaż powinni mieć[/srodtytul]
Urzędnicy, wobec których stosuje się wygaszanie etatów z mocy prawa, tracą należną im jako pracownikom ochronę przed zwolnieniem na cztery lata przed emeryturą. Nie dostają także odpraw na podstawie ustawy o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników (DzU z 2003 r., nr 90, poz. 844).
Z pewnością w tego typu sprawach trzeba wyważyć prawo do przeprowadzania reform i związaną z tym nierozłącznie ingerencję w zatrudnienie urzędników. Dochodzi jednak do sytuacji, gdy ten sam ustawodawca, który ustala zasady prawa pracy, uchyla się przed ich stosowaniem w kwestii zwalniania urzędników. Okazuje się, że obowiązują one tylko u prywatnych pracodawców (np. gdy łączą się dwa przedsiębiorstwa).