Związkowcy NSZZ „Solidarność" domagają się systematycznego wzrostu płac wszystkich pracowników, co ma zrekompensować wzrost kosztów utrzymania. Chcą też stopniowego podwyższania płacy minimalnej do 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia oraz uprawnień do obniżonego wieku emerytalnego dla osób pracujących w szczególnych warunkach lub szczególnym charakterze. Jeden z postulatów dotyczy także przestrzegania prawa pracy i prawa do zrzeszania się.
– Dziś ani rząd, ani pracodawcy nie traktują dialogu społecznego poważnie – podkreśla w rozmowie z „Rz" Jacek Rybicki, sekretarz Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność". Jak twierdzi, dialogowi społecznemu i rozwojowi gospodarczemu nie sprzyja siedem grzechów pracodawców.
Związkowcy zarzucają przedsiębiorcom konsumowanie wzrostu gospodarczego i utrzymywanie wysokiego rozwarstwienia płacowego. Twierdzą wręcz, że polskim pracownikom odmawia się prawa do bycia w Europie, gdzie pod względem zarobków są już menedżerowie ich firm.
Uważają również, że to nie związki, lecz przedsiębiorcy produkują młodych emerytów. – Mamy dowody, że to firmy wypychają pracowników na emeryturę – oznajmił przedstawiciel NSZZ „S".
Czwartym grzechem pracodawców jest – w ocenie związku – wykorzystywanie luk w prawie. Tak np. pod pozorem uelastyczniania rynku pracy, firmy nie chcą zatrudniać ludzi na stałe (praktyką jest np. zawieranie umów na czas określony, np. na 10 lat). W tym względzie, tak jak w kwestii rozwarstwienia płacowego, Polska – jak twierdzą związkowcy – zajmuje jedno z czołowych miejsc wśród krajów europejskich.