W Polsce przez lata walka z korupcją była tylko chwytliwym hasłem, które nie wytrzymywało w zderzeniu z rzeczywistością. Kiedy przed laty wybuchła tzw. afera hazardowa, wiele mówiło się o konieczności uchwalenia regulacji z prawdziwego zdarzenia. Platforma Obywatelska na początku swoich rządów powołała nawet pełnomocnika rządu ds. korupcji. Tyle że jedynym sukcesem Julii Pitery było wykrycie tzw. afery dorszowej.
A o sprawie z czasem zapomniano. Zimny prysznic przyszedł później, kiedy ujawniono wielomilionową korupcję w przetargach informatycznych. I nagle wyszło na jaw, że problem nie jest tylko teoretyczny czy, jak kto woli, motywowany politycznie. Mechanizmy zabezpieczające w postaci tzw. tarczy antykorupcyjnej okazały się fikcją.