Niespecjalnie żałuję tych 46 osób. Zgłosiły się bowiem one do konkursów przed neoKRS, a mimo to ich służalczość nie została ostatecznie nagrodzona awansami. To jest dowód na to, że jeśli ktoś wierzy politykom i brata się z nimi, to marnie kończy.
Czy prezydent miał prawo odmówić tych nominacji?
Uważam, że nie, ale praktyka obecna od czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego pokazuje, że odmowy nominacji sędziowskich zdarzają się. Niektórzy szukają sprawiedliwości przed sądami administracyjnymi, potem wnoszą skargi do Trybunału w Strasburgu. Dotychczas jednak w tych sprawach nie zapadło chyba żadne orzeczenie. Z jednej strony decyzja Karola Nawrockiego powoduje, że do systemu nie trafiają kolejni neosędziowie, a z drugiej strony potęguje to zamieszanie.
Minister Żurek położył ostatnio na stole dwa projekty tzw. ustawy praworządnościowej i nowelizację ustawy o KRS, które mają pozwolić na wyjście z tego chaosu i uzdrowienie polskiego sądownictwa. Czy wierzy pan, że tak się stanie?
Jeśli te projekty zostaną zrealizowane, to będzie krok w dobrą stronę. Te propozycje nawiązują też do postulatów stowarzyszeń sędziowskich i obywateli, którzy uczestniczyli w akcji „Rządy prawa, wspólna sprawa”. Proponowane przez ministra Żurka przepisy są dość umiarkowane. Moim zdaniem wszyscy neosędziowie powinni zostać usunięci ze służby sędziowskiej. Nie mają bowiem waloru nieskazitelnego charakteru. Z propozycji ministerialnych wynika jednak, że zostaną oni podzieleni na grupy. Osoby spoza korpusu sędziowskiego wrócą, skąd przyszły. Najmłodsi prawnicy pozostaną na swoich stanowiskach, a pozostali stracą obecne stanowiska, przy czym obejmą ich dwuletnie delegacje, w tym także tych sędziów, którzy we wstydliwy sposób próbowali piąć się w górę. Odbieram to jako próbę szukania kompromisu. Być może to rozsądna droga, z której byłoby więcej pożytku dla polskiego sądownictwa. Nie doprowadzi ona jednak do prawdziwej odbudowy moralnej.
Czy widzi pan szansę na kompromis w tej sprawie z prezydentem?
Znam poglądy ministra Żurka i uważam, że te projekty to olbrzymi gest dobrej woli i próba szukania kompromisu. Znamy już też nieco dr. Nawrockiego i nie jestem przekonany, czy to wystarczy. Jeśli jednak rzeczywiście Karolowi Nawrockiemu zależy na dobru obywateli, to powinien dążyć do kompromisu. Prezydent to w końcu rzeczownik, a rzeczownikiem rządzą przypadki. Mam nadzieję, że coś się zmieni w głowie dr. Nawrockiego i jednak dojdzie do porozumienia z ministrem Żurkiem.
Proponowana przez resort reforma KRS przewiduje, że jej członkowie będą mogli robić karierę w trakcie kadencji i otrzymywać awanse sędziowskie. Co pan o tym sądzi?
Nie powinno być tak, że sędziowie, którzy są przedstawicielami środowiska sędziowskiego, pełnią kadencję w KRS i starają się o awans. Prowadzi to do sytuacji, w której będą oceniani przez organ, w którym sami zasiadają, a to jest nieetyczne. Mieliśmy do czynienia z takimi praktykami w neoKRS, kiedy członkowie tego organu, ich znajomi i rodzina uzyskiwali awanse. Wierzę, że ministerstwo wycofa się z tej idei i do ustawy wprowadzi zakaz awansów sędziowskich dla członków KRS.
Rząd szykuje zmiany w przepisach dotyczących stosowania inwigilacji. Sąd będzie musiał uzasadniać decyzję o zgodzie na kontrolę operacyjną, będzie miał nad nią stały nadzór i będzie mógł przerwać inwigilację w dowolnym momencie. Co pan uważa o tych propozycjach?
To są dobre pomysły. Sędzia powinien mieć absolutny nadzór nad kontrolą operacyjną. Po wyrażeniu zgody na inwigilację sędzia powinien być już przypisany do takiej sprawy i na bieżąco monitorować wykonywanie tej kontroli. Wówczas nadzór sądowy nad pracą służb byłby realny. Warto byłoby też utworzyć wyspecjalizowane sekcje w sądach okręgowych w całej Polsce, które zajmowałyby się tymi sprawami. Propozycje ministerstwa to krok w dobrą stronę i uważam, że pozwoliłyby na ograniczenie patologii związanych z inwigilacją, które miały miejsce w ostatnich latach.