Czy łatwiej pani zaczynać drugą kadencję w kierowaniu Izbą Cywilną SN, niż pierwszą? To nie były łatwe trzy lata.
Trudno porównywać sytuację sprzed trzech lat z obecną. Miałam wówczas wiele nadziei, które się ostatecznie nie zrealizowały. Nawet w tym jednak staram się upatrywać korzyści w postaci nabytego doświadczenia. Wolę natomiast myśleć o tym, co się udało. Dwa tygodnie temu rozmawialiśmy o uchwale frankowej i patrząc z zewnątrz, to chyba ona może być postrzegana jako największy sukces zakończonej kadencji. Muszę podkreślić ponownie, że u podstaw tego sukcesu leży ciężka praca wielu sędziów. I powstanie takiego zespołu, na którym mogę polegać w realizacji zadań orzeczniczych Izby, jest tym, co doceniam najbardziej i co pozwala mi z nadzieją patrzeć w przyszłość