Reklama

Sędzia Leszek Mazur: Szmydta do KRS polecił mi Łukasz Piebiak

Zatrudniłem Tomasza Szmydta w biurze KRS idąc za sugestią ówczesnego wiceministra sprawiedliwości. Okazał się mało pracowity. I nie do końca znał się na kwestiach, za które odpowiadał w biurze Rady - mówi "Rz" Leszek Mazur, przewodniczący KRS w latach 2018-2021.

Publikacja: 12.05.2024 11:09

Łukasz Piebiak, Leszek Mazur

Łukasz Piebiak, Leszek Mazur

Foto: PAP/Leszek Szymański, Paweł Supernak

To prawda, że to pan zatrudnił sędziego Tomasza Szmydta w biurze Rady w 2018 r.?

Tak. To prawda, zrobiłem to jako przewodniczący ówczesnej Krajowej Rady Sądownictwa. Idąc za sugestią ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka.

Czytaj więcej

Komunikat szefowej KRS: koneksje między sędzią Szmydtem a obecną władzą

Na jakich zasadach Szmydt trafił do biura KRS?

W 2018 r. jako przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa poszukiwałem ludzi do obsady na dwóch stanowiskach: szefa biura i szefa wydziału prawnego KRS.

Reklama
Reklama

A dlaczego głos i polecenie ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka miały decydujące znaczenie?

To nie chodzi o to, że miały decydujące znaczenie. Krajowa Rada Sądownictwa składa się z 25 członków, w tym 15 sędziów. Cała Rada jest obsługiwana przez biuro liczące ok. 60 do 70  osób. Ktoś musiał się zająć jej obsługą. I z tym nie można było czekać.

Czytaj więcej

Prokuratura stawia zarzuty byłemu sędziemu Szmydtowi. Grozi mu dożywocie

To właśnie akurat sędzia Tomasz Szmydt był panu potrzeby do obsługi KRS?

Ktoś był potrzeby, a on był polecony. Inni kandydaci odmawiali. A ja jako sędzia z Sądu Okręgowego w Częstochowie nie znałem innych potencjalnych kandydatów z Warszawy. Musiałem zabezpieczyć sprawne działanie Krajowej Rady Sądownictwa.  

Czym zajmował się Szmydt w KRS?

Reklama
Reklama

Był w biurze KRS w wydziale prawnym, którym miał zarządzać. Do jego obowiązków należało nadzorowanie pracy asystentów, którzy przygotowywali projekty uchwał i uzasadnień uchwał w konkursach sędziowskich. Poza tym wchodziło w grę opiniowanie aktów prawnych, przygotowywanie regulaminów wewnętrznych, współpraca z radcą z prawnym, wydawanie opinii w różnych kwestiach funkcjonowania Rady.

Do jakich dokumentów miał dostęp?

Do wszystkich dokumentów związanych z konkursami osobowymi, stanu spoczynku itd.

Czytaj więcej

Piebiak: Szmydt marzył o robieniu biznesu na Wschodzie, mógł być szpiegiem

I to wskazanie przez wiceministra Łukasza Piebiaka wystarczyło do jego zatrudnienia?

Łukasz Piebiak zapytał mnie wprost, czy ja mam swoją kandydaturę na szefa biura Rady. Powiedziałem, że szukam, ale zbyt bardzo warszawskiego środowiska nie znam. Jestem spoza Warszawy. Trudno było znaleźć kogoś, kto kwapi się żeby przenosić się do Warszawy, zwłaszcza, że całe to przedsięwzięcie wtedy było traktowanie jako niepewne. To były pierwsze wybory sędziów-członków Rady odbywające się na podstawie nowych przepisów. Mocno krytykowane, a sam status Rady był często podważany. W moim kręgu chętnych było niewielu. Łukasz Piebiak powiedział, że ma takiego człowieka, bardzo dobrego kandydata z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z doświadczeniem administracyjnym. Podał imię i nazwisko, numer telefonu i w ten sposób się zdzwoniliśmy. Doszło do spotkania. I po spotkaniu z nim i zapoznaniu się z dostępnymi dokumentami uznałem, że jeżeli już, to mogę go obsadzić na tym niższym stanowisku, czyli dyrektora wydziału prawnego, a nie na stanowisku szefa biura. To ostatnie było nieobsadzone aż do końca roku 2018 r.

Reklama
Reklama

Był pan zadowolony z jego pracy?

Nie do końca. Miałem zastrzeżenia do jego pracy. Po pierwsze był mało pracowity. Po drugie – nie do końca znał się na tych kwestiach, za które odpowiadał w biurze Rady. W efekcie mimo, że Szmydt był formalnie dyrektorem wydziału prawnego, to ja korzystałem ze współpracy z poprzednim dyrektorem. Szmydt był bardziej potrzebny członkom Rady.

Czytaj więcej

Manowska o sprawie sędziego Tomasza Szmydta: zawiódł kontrwywiad, nie sądy

A jak pan teraz patrzy na sytuację sędziego Szmydta?

Po wybuchu afery hejterskiej Tomasz Szmydt został zwolniony z biura Krajowej Rady Sądownictwa. Wrócił wówczas do orzekania w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. Byłem zaskoczony tym, że nie ma żadnego postępowania wyjaśniającego związanego z tą aferą. I w stosunku do niego jak i innych sędziów - członków KRS, których nazwiska pojawiały się w mediach w związku z tzw aferą hejterską nic się nie zadziało. Nie zostały przeprowadzone postępowania dyscyplinarne przez rzeczników dyscyplinarnych i ich zastępców. Działania prokuratury w tej sprawie też były powolne. Domyślałem się, że coś jest nie tak. Nigdy nawet nie pomyślałem jednak, że mogą się zadziać takie rzeczy. Do ocen ostatnich wydarzeń się nie spieszę bo oceniających jest dziś zbyt wielu. Bez wątpienia jednak ta sprawa będzie mieć daleko idące konsekwencje.

Reklama
Reklama
Prawo w Polsce
Prezydent Karol Nawrocki przygotował własną ustawę łańcuchową. Co zawiera?
Nieruchomości
Zapadł wyrok, który otwiera drogę do odszkodowań za stare słupy
Zawody prawnicze
Adwokaci i radcy wykluczeni z walnych w spółdzielniach. Prezes NRA interweniuje
Praca, Emerytury i renty
Aż cztery zmiany w grudniu 2025. Nowy harmonogram wypłat 800 plus
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Sądy i trybunały
Sąd Najwyższy obalił zasadę prawną i uderzył w europejskie trybunały
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama