Mimo inwazji na Ukrainie sądownictwo wciąż działa

Armia Krajowa miała swoje podziemne sądy. Jeśli dojdzie do okupacji Ukrainy, nam też mogą być potrzebne – mówi Oleh Tkaczuk, sędzia Izby Cywilnej Sądu Najwyższego Ukrainy.

Publikacja: 08.03.2022 18:52

Mimo inwazji na Ukrainie sądownictwo wciąż działa

Foto: Adobe Stock

Zanim został pan sędzią Sądu Najwyższego Ukrainy, był pan sędzią sądu wojskowego. Czy myślał pan kiedykolwiek, że przyjdzie panu pracować jako sędzia w czasie wojny?

Nie, to nie było moje marzenie. Marzeniem było, aby zapobiec wojnie. Chciałem być żołnierzem i z czasem nim zostałem. Ale zadanie żołnierza i armii to obrona pokoju i bezpieczeństwa kraju. Niestety, naszemu pokoleniu nie udało się uniknąć wojny.

Czy te doświadczenia wojskowego sędziego mogą się teraz przydać, gdy sporo się mówi o konieczności osądzenia zbrodni wojennych przez Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) w Hadze?

Tak. Zresztą uważam to za swoją misję, by na bieżąco przyglądać się bezpośrednim skutkom działań bojowych. Dlatego jestem teraz po stronie tych, którzy bronią naszej wolności i niepodległości. Z oficerami i żołnierzami naszej armii. Jestem bowiem głęboko przekonany, a fakty to potwierdzają, że rosyjska agresja jest wymierzona nie w ukraińską armię ani w obiekty wojskowe, lecz w ludność cywilną. A przecież w Ukrainie mieszkają nie tylko Ukraińcy, ale też Rosjanie, Polacy, Węgrzy czy Żydzi. Putin prowadzi wojnę przeciwko całemu naszemu społeczeństwu. Mam wiadomości z wielu bombardowanych miast i zewsząd dostaję potwierdzenie: atakowane są obiekty cywilne i ludność cywilna. To są zbrodnie wojenne, którymi Trybunał w Hadze powinien się zająć.

Do Polski trafiło ponad milion uchodźców z Ukrainy. Czy ich zeznania mogą być dowodami w postępowaniu przed MTK?

Tak, oczywiście, przecież wiele z tych osób widziało na własne oczy działania militarne przeciwko ludności cywilnej. Zresztą z tego, co wiem, to właśnie teraz do Polski i innych krajów napływa fala uchodźców, którzy już nie tylko wiedzą o wojnie, ale doświadczyli bombardowań. To ludzie z Kijowa, Charkowa, Mariupola, Chersonia i innych miast, gdzie atakowano ludność cywilną. Nasza ukraińska prokuratura już rozpoczęła śledztwa w tych sprawach. Widzę tu wspólne zadanie dla polskiego i ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości, bo przecież to do Polski trafiło najwięcej uchodźców. Liczę na intensywną współpracę z polskimi sądami i prokuraturą. Trzeba zebrać jak najwięcej zeznań świadków, by osądzić Putina i całą jego kremlowską bandę za rozpętanie tej wojny i za to, co zrobili w wielu naszych miastach. Zresztą, skoro już mówimy o uchodźcach, to myślę, że uderzenie w ludność cywilną było na chłodno skalkulowane przez Moskwę. Tam zdawali sobie sprawę, że wywoła to falę uchodźców, a przecież przyjęcie dużej liczby ludzi oznacza zwiększone wydatki państw Unii Europejskiej, w tym Polski. Rosja prowadzi więc działania gospodarcze w całej Europie, a na Ukrainie dokonała agresji militarnej. Ale najbardziej prawdopodobne jest zniszczenie całej naszej cywilizacji, całego demokratycznego świata, jego ekonomicznych i politycznych fundamentów.

Na razie nasze społeczeństwo robi co może i pomaga uchodźcom jak umie. Jesteśmy za to Polsce i innym krajom UE bardzo wdzięczni. Ale przyjęcie fali uchodźców nieuchronnie odbije się na gospodarce krajów, które ich przyjmują. Wasza pomoc jest po prostu nieoceniona. Ratujecie nasze rodziny, nasze dzieci, naszą przyszłość. W ten sposób Putin realizuje jeden ze swoich celów, czyli osłabienie Unii Europejskiej. Jest to zatem wojna nie tylko przeciwko Ukrainie, ale przeciw Europie i światu.

Czy Sąd Najwyższy Ukrainy wciąż działa?

Tak, wciąż działa w Kijowie, nie ewakuowano go. Ja sam przebywam teraz w pobliżu Kijowa, w miejscu strzeżonym przez nasze siły zbrojne, więc spokojnie mogę z panem rozmawiać i pracować. Inni sędziowie przebywają w różnych miejscach, ale wciąż staramy się pracować mimo trudnych warunków. Wykorzystujemy nowoczesną technikę i łącza elektroniczne.

Czytaj więcej

Sędzia Sądu Najwyższego Ukrainy chwycił za broń i walczy o swój kraj

Odbywają się też – w miarę możliwości – zwykłe posiedzenia. Podobnie działają zresztą inne sądy. Jeśli nie ma takiej konieczności, nie wzywamy obywateli, by stawiali się na rozprawach, bo zwłaszcza w rejonach działań wojennych są ogromne problemy z poruszaniem się.

Gdzie jest to możliwe, staramy się prowadzić sprawy elektronicznie i korespondencyjnie. Ja na przykład codziennie z rana uczestniczę w wideokonferencjach z innymi sędziami Sądu Najwyższego, podczas których staramy się rozdzielać zadania, organizować pracę i działać na tyle skutecznie, na ile się da. Mogę zatem potwierdzić: ukraiński wymiar sprawiedliwości wciąż działa.

Czy zdarzają się posiedzenia składów sędziowskich w podziemnych schronach?

To by było teoretycznie możliwe, ale na razie nie było takiej potrzeby. Jeśli dany sąd znajduje się w mieście pod silnym rosyjskim ostrzałem, to staramy się przenosić procesy do sądów w miastach, gdzie jest spokojniej. Choć, szczerze mówiąc, takich miast już praktycznie nie ma. Niemniej na przykład sądy w Kijowie, mimo ogłaszanych co kilka godzin alarmów bombowych, działają i na ile tylko możliwe rozpatrują sprawy w swojej właściwości.

A czy sędziowie biorą bezpośredni udział w walkach?

Wielu sędziów zarówno Sądu Najwyższego, jak i innych sądów dobrowolnie wstąpiło do wojska czy oddziałów obrony terytorialnej, by bronić kraju. Wiem też, że wiele sędziów kobiet, choć nie wstępuje do formacji zbrojnych, to pracuje np. w ośrodkach pomocy uchodźcom. Na przykład moja żona robi koktajle Mołotowa, podczas gdy ja zajmuję się sprawami wojskowymi. Wielu sędziów brało też udział w antywojennych demonstracjach, także w miastach, do których wchodził agresor. Staramy się ze wszystkich sił i możliwości walczyć z wrogiem.

Takie instytucje jak niezawisłe sądy zwykle nie podobają się dyktatorom. Czy pan jako sędzia Sądu Najwyższego czuje się na celowniku Putina, podobnie jak prezydent Zełenski?

A jakżeby inaczej! Putin już w pierwszym przemówieniu uzasadniającym najazd powiedział, że trzeba się zająć ukraińskimi sądami. Bo u nas jakoby nie ma sprawiedliwości, trzeba ją więc zbudować na wzór rosyjski. Sędziowie Sądu Najwyższego są więc na jego liście. My sami się nie boimy, bardziej przejmujemy się losem naszych dzieci, choć wysłaliśmy je w bezpieczne miejsca.

Załóżmy, że spełni się najczarniejszy scenariusz i Ukraina zostanie zajęta przez wojska rosyjskie. Wyobraża pan sobie podziemne sądownictwo?

Wiem, że w Polsce w czasie okupacji hitlerowskiej Armia Krajowa miała swoje podziemne sądy. Jeśli dojdzie do okupacji Ukrainy, to i naszej podziemnej armii takie sądy będą potrzebne. Czy pan wie, że w 2010 roku, prawdopodobnie jako część działań osłabiających naszą armię, sądy wojskowe zostały zlikwidowane przez ówczesne władze? Dziś sytuacja dojrzała do tego, by je odtworzyć, choćby dla sprawnego osądzania przestępstw na terenach objętych walkami. Ale wierzę, że do okupacji całej Ukrainy nie dojdzie i nie trzeba będzie tworzyć podziemnych sądów. Choć oczywiście sądownictwo AK byłoby dobrym wzorem.

Czy czuje pan wsparcie sędziów z innych krajów?

Tak, rozmawiam z wieloma sędziami z krajów Unii Europejskiej, w tym z Polski. Jesteśmy wdzięczni polskim koleżankom i kolegom za wsparcie moralne. To nam daje poczucie, że jesteśmy na właściwej drodze i dzięki temu będziemy dalej bronić naszego kraju. Zresztą widzę wiele dowodów wsparcia od całego polskiego społeczeństwa dla Ukrainy i za to też wszystkim dziękuję. Wiem, że w naszej historii bywały dobre i złe momenty, ale pamiętajmy, że przez ponad trzysta lat Polacy i Ukraińcy żyli w jednym kraju, w Rzeczypospolitej czy też w Wielkim Księstwie Litewskim. To były lata, gdy wspólnie coś budowaliśmy. I to nam się dobrze udawało, choć nieraz przeszkadzali nam różni barbarzyńcy ze wschodu. Teraz, choć czas jest trudny, też mamy okazję być po jednej stronie.

Oleg Tkaczuk, pułkownik sprawiedliwości, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor nadzwyczajny. Ma ponad 11 lat doświadczenia w pracy w sądach najwyższych Ukrainy. Od ponad 15 lat sędzia w sądach wojskowych. Autor ponad stu publikacji o tematyce politycznej i prawnej. Były przewodniczący Rady Sędziów Ukrainy, najwyższego organu samorządu sędziowskiego

Zanim został pan sędzią Sądu Najwyższego Ukrainy, był pan sędzią sądu wojskowego. Czy myślał pan kiedykolwiek, że przyjdzie panu pracować jako sędzia w czasie wojny?

Nie, to nie było moje marzenie. Marzeniem było, aby zapobiec wojnie. Chciałem być żołnierzem i z czasem nim zostałem. Ale zadanie żołnierza i armii to obrona pokoju i bezpieczeństwa kraju. Niestety, naszemu pokoleniu nie udało się uniknąć wojny.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP