Około 2,5 mln pozwów trafia średnio rocznie do e-sądu, czyli VI wydziału cywilnego Sądu Rejonowego w Lublinie. Wypływa zaś prawie 1,9 mln nakazów zapłaty, wydanych w trybie elektronicznego postępowania upominawczego.
Dla wielu osób wciąż zaskoczeniem jest nakaz zapłaty z lubelskiego sądu, zwłaszcza jeśli nawet nigdy nie byli w grodzie nad Bystrzycą. Stopniowo jednak, po ponad siedmiu latach od wprowadzenia e.p.u (wystartowało 4 stycznia 2010), upowszechnia się świadomość, że niezależnie od tego, gdzie mieszkamy i płacimy (albo nie) nasze rachunki, możemy otrzymać nakaz wydany właśnie przez sąd w Lublinie, załatwiający pozwy wpływające z całej Polski przez internet.
Przyspieszajmy, referendarze i sędziowie
Gdyby lubelski sąd chciał te 1,9 mln nakazów rocznie wydawać w tradycyjnym, papierowym postępowaniu, zajęłoby mu to ponad cztery lata. To pokazuje skalę oszczędności – a czas jest tym dobrem, którym w naszym sądownictwie gospodaruje się wciąż rozrzutnie.
Mogłoby być jeszcze szybciej. W 2009 r. resort sprawiedliwości obliczył, że postępowanie upominawcze prowadzone w sieci sprawia, że do obsługi jednego pozwu wystarczy osiem operacji, a nie 28, jak w tradycyjnym systemie. Chodzi oczywiście o pozwy dotyczące należności w założeniu bezspornych, wynikających z niezapłaconych czynszów, faktur, jazd na gapę itd. Mniej czynności skraca zaś obsługę jednego pozwu z 72 do dziewięciu minut.
Przy stabilnym i wydajnym systemie teleinformatycznym trzeba nawet mniej czasu. Poprawa efektywności jest oczywista – w ciągu siedmiu lat załatwiono 16 mln spraw, doszliśmy do takiego tempa, że od wpływu do prawomocnego zakończenia (uzyskania tytułu wykonawczego) mijały cztery miesiące. Teraz jest to sześć–siedem miesięcy – mówi Piotr Telusiewicz, szef polskiego e-sądu, czyli przewodniczący VI wydziału lubelskiego Sądu Rejonowego.