Niedawne dni bez wokandy, podczas których sędziowie wzięli urlopy lub nie sądzili na rozprawach (np. pisali uzasadnienia wyroków) to niejedyna forma sprzeciwu wobec zbyt niskich wynagrodzeń. Przedstawiciele lubelskiej Temidy skutecznie zablokowali wybory do rad dzielnic.
- Do tej pory były sugerowaliśmy tylko, że bez sędziów nie będzie głosowania. Nikt specjalnie się tym nie przejmował, ale nie było też okazji, by to udowodnić - mówi lubelski sędzia, który z kilkuletnim stażem pracy zarabia 4 tys. zł. Jest jednym ze 130 sędziów, którzy odrzucili propozycję sprawowania funkcji przewodniczącego Miejskiej Komisji Wyborczej. To o tyle istotne, że w Lublinie szykują się właśnie wybory do sześciu rad dzielnic (podczas ostatnich wyborów w 2006 roku nie przekroczono tam wymaganej frekwencji lub zarejestrowało się zbyt mało kandydatów, dlatego wybory muszą być powtórzone). Wybory zaplanowano na listopad, ale nie będzie ich można przeprowadzić bez przewodniczącego Miejskiej Komisji Wyborczej.
Ze statusu lubelskich dzielnic wynika, że przewodniczącym jest sędzia wskazany przez prezesa Sądu Rejonowego w Lublinie. Dlatego jeszcze w lipcu urzędnicy magistratu zwrócili się o wskazanie takiej osoby. - Nikt nie zgodził się pełnić tych dodatkowych obowiązków, a kierownictwo sądu nie ma możliwości wskazania takiej osoby wbrew jej woli - mówi Wojciech Wolski, wiceprezes Sądu Rejonowego. - Brak rady oznacza, że dzielnice nie będą się mogą ubiegać o pieniądze z rezerwy budżetowej miasta - wyjaśnia Barbara Kostecka z biura prasowego Urzędu Miasta w Lublinie. W tym roku do podziału jest tam milion złotych, w 2009 będzie dwa razy więcej. Chcąc ominąć ten problem w przyszłym roku lubelscy urzędnicy już teraz planują wykreślić zapisy w statutach dzielnic mówiące o obecności sędziego w pracach komisji.
- Mamy coraz więcej sygnałów, że sędziowie nie są chętni do zasiadania w komisjach wyborczych - mówi rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia sędzia Waldemar Żurek. - Trudno powiedzieć, czy chodzi o protest w związku płacami, czy raczej o to, że są przepracowani, a udział w wyborach to dla nich dodatkowe obciążenie.
W środowisku prawników nie brakuje też głosów, że zrezygnowanie sędziów z pracy podczas wyborów może mieć dużo poważniejsze konsekwencje niż w Lublinie. - Ordynacja wyborcza mówi o naszym udziale w większości wyborów, w tym tych najbliższych do Parlamentu Europejskiego. Gdybyśmy je zbojkotowali, to może wtedy doceniono by naszą pracę i zwrócono uwagę na niegodne tego zawodu pieniądze - mówi lubelski sędzia.