Minister, wyrażając swoją dezaprobatę dla tego protestu, który jego zdaniem nie ma sensu, bo przecież władze podejmują właśnie działania w kierunku podwyższenia wynagrodzeń sędziowskich, wypowiedział jednocześnie słowa, które paść nie powinny. Stwierdził mianowicie, że być może sędziowski protest miał charakter polityczny. Wzbudziło to, jak mi wiadomo, wzburzenie w środowisku sędziowskim, ponieważ świadczy o niezrozumieniu sensu i celu podjętego przez nie działania.
Zarzut ministra trzeba uznać za bardzo poważny, jeśli weźmie się pod uwagę, że sędziowie są konstytucyjnie zobowiązani do zachowywania neutralności politycznej i że ich apolityczność jest ważnym składnikiem niezawisłości sędziowskiej, która jest ich obowiązkiem i której znaczenia dla należytego wykonywania władzy sądowniczej nie sposób przecenić. Według art. 178 ust. 3 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=77990]Konstytucji RP[/link]: „Sędzia nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z zasadą niezależności sądów i niezawisłości sędziów”. Jest to zakaz ujęty bardzo szeroko, obejmujący swoim zakresem nie tylko działalność ściśle polityczną, ale to szerszy temat, którego w tym miejscu nie będę rozwijał. W każdym razie na pewno nie wolno sędziemu podejmować działań mających charakter polityczny, to znaczy działań, mówiąc w pewnym uproszczeniu, związanych z uzyskiwaniem i utrzymywaniem władzy w państwie, popieraniem określonych programów i ugrupowań politycznych lub zwalczaniem innych.
Pisałem już kiedyś, że polityczna neutralność nie oznacza, iż sędziowie nie mają poglądów politycznych. Byłoby to nawet dziwne wśród ludzi wykształconych, którym nie jest obojętne, jak funkcjonuje państwo, w którym żyją, i czy władze państwowe działają, przestrzegając standardów demokratycznego państwa prawnego, oraz czy podejmują działania zgodne z interesem publicznym i dobrem poszczególnych obywateli.
Posiadania poglądów politycznych nikt nie może więc sędziom zabronić. Jest to zresztą poza wszystkim po prostu niemożliwe. Sędziowie, co jest naturalne, dyskutują na tematy polityczne w gronie kolegów i znajomych, ale nie mogą, w tym zakresie wypowiadać się publicznie, np. uczestniczyć czynnie w zebraniach przedwyborczych, chociaż nie ulega wątpliwości, że – tak jak wszyscy obywatele – mają prawo do udziału w wyborach i referendach. Sędziowie biorą też z mocy przepisów prawa udział w organizowaniu wyborów, np. w ramach Państwowej Komisji Wyborczej, a także odgrywają ważną rolę podczas stwierdzania ważności wyborów. Ale wykonywanie tych ważnych funkcji nie stanowi działalności politycznej.
Sędziowie stykają się też z polityką przy innych okazjach. Mam na myśli sytuacje, w których czynny polityk występuje przed sądem w charakterze oskarżonego o przestępstwo, oraz takie, w których politycy przenoszą swoje spory na forum sądowe, zarzucając sobie naruszenie dóbr osobistych. Dość często słyszymy wówczas z ust polityków stwierdzenie: „O tym zadecyduje niezawisły sąd”. Gdy zapada wyrok sądowy, reakcje polityków są już jednak różne. Nierzadko zdarzają się słowne ataki na sąd, zarzuty braku obiektywizmu albo wręcz kierowania się przez sędziego niechęcią do określonego ugrupowania politycznego. Myślę, że sędziowie nie pragną tego rodzaju kontaktów z politykami i chwilowej medialnej sławy.