Sędzia Sądu Okręgowego w Sieradzu miał dyscyplinarkę za nieterminowe pisanie uzasadnień w latach 2012 i 2013. Orzekając w delegacji w sądzie apelacyjnym, pisał uzasadnienia z opóźnieniem pięcio–siedmiomiesięcznym. W sądzie okręgowym opóźnił sporządzenie uzasadnienia o 488 dni.
Sąd apelacyjny – sąd dyscyplinarny uznał jego sprawę za wypadek mniejszej wagi, ale odstąpił od wymierzenia mu kary. Od wyroku odwołali się i zastępca rzecznika dyscyplinarnego, i Krajowa Rada Sądownictwa. Ta ostatnia chciała uchylenia wyroku albo ukarania sędziego upomnieniem. Jej przedstawiciel podczas rozprawy w Sądzie Najwyższym tłumaczył, dlaczego uznaje wyrok za zbyt łagodny.
– W uzasadnieniu wyroku sądu apelacyjnego nie ma żadnego odniesienia do obciążenia sędziego sprawami. Nie ma więc dowodów na to, że był przepracowany. A jeśli sąd daje wiarę, że tak było, to w aktach powinny się na to znaleźć twarde dowody. Wyraził zgodę na delegację, ta go przerosła, ale się z niej nie wycofał – argumentował przedstawiciel KRS.
Podobne argumenty padały z ust zastępcy rzecznika dyscyplinarnego.
– Nie zgłaszał żadnych problemów, nie wnosił o ograniczenie liczby sesji – padały argumenty. W dodatku za przewlekłość zawinioną przez sędziego Skarb Państwa musiał wypłacić czterem osobom świadczenie pieniężne.