W raporcie Najwyższej Izby Kontroli z 2012 r. dotyczącym wykonania budżetu państwa w 2011 r. w części Sądy powszechne stwierdzono nieprawidłowe wypłacenie w Sądzie Rejonowym w Białymstoku 21,6 tys. zł wynagrodzeń za sporządzenie projektów orzeczeń i ich uzasadnień osobom spoza grona pracowników sądu.
Resort wiedział
Ta informacja była też przedmiotem interpelacji (nr 7097) ówczesnego posła PO i późniejszego wiceministra sprawiedliwości Jerzego Kozdronia. Ten wskazywał, że z żadnych przepisów nie wynika prawo, a nawet milczące przyzwolenie na to, by czynności z zakresu wymiaru sprawiedliwości, nawet w formie projektów orzeczeń czy uzasadnień, mogły być sporządzane przez osoby trzecie. Rozstrzygnięcia sądu muszą być oparte na wewnętrznym przekonaniu sędziego, z niego również powinno wynikać uzasadnienie wyroku.
Ówczesny wiceminister sprawiedliwości Grzegorz Wałejko potwierdził, że problem dotyczył kilku sądów. Umowy zawierane były z pracownikami sekretariatów sądowych, aplikantami Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, aplikantami sądowymi i radcowskimi, ale też studentami prawa. Minister zobowiązał prezesów i dyrektorów sądów do wnikliwej kontroli zawierania takich zleceń, jedynie w wyjątkowy dla sprawowania wymiaru sprawiedliwości wypadkach.
Powtórka w Trybunale
„Rzeczpospolita" opisała pięć umów, w których Trybunał zleca w 2015 r., przynajmniej tak napisano w umowach, przygotowanie „projektu orzeczenia" pracownikom Trybunału niebędącym asystentami sędziów, raz prawnikowi z Instytutu Nauk Prawnych PAN. Dotyczyły one spraw z referatu wiceprezesa TK Stanisława Biernata. Przyznał on, że bodaj trzy albo cztery razy korzystał z pomocy osób niebędących jego etatowymi asystentami, jedna osoba była zatrudniona w Trybunale, a druga nie. I wskazywał, że te osoby nie przygotowywały jednak projektów rozstrzygnięć ani uzasadnień, ale zbierały materiały i dokonywały analiz prawnych. Proces czasem był długi, sędzia wydał takiej osobie instrukcje co do sposobu sformułowania uzasadnienia rozstrzygnięcia, co często następowało metodą kolejnych przybliżeń, a opracowanie było oczywiście przez sędziego weryfikowane. Zlecenia miały przyśpieszyć rozpoznanie tych spraw.
Podobnych zleceń TK mogło być więcej. Ich treść nie została jednak do tej pory upubliczniona. Ujawnione nazwy umów dotyczą czterech–pięciu sędziów, ale nie określają konkretnych spraw. Wśród nich jest sędzia TK w stanie spoczynku Teresa Liszcz.