Ci, którzy pamiętają jego serie zdjęć ukazujących mroczną architekturę okresu komunizmu czy wypływającą z myśli Foucault wszechogarniającą bibliotekę Babel, mogą się zdziwić, widząc, że tematem najnowszej ekspozycji są Gabinety Owalne prezydentów USA.
To tylko pozorny brak konsekwencji. Mikołaj Grospierre, urodzony w 1975 roku w Genewie francusko-polski artysta, laureat Paszportu „Polityki", od 14 lat mieszkający w Warszawie, jest z wykształcenia socjologiem. A impulsem obecnej wystawy w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie stał się esej Umberta Eco o kopiach Gabinetu Owalnego, czyli oficjalnego miejsca pracy prezydenta Stanów Zjednoczonych, których Eco naliczył 12. Grospierre odkrył ich znacznie więcej.
Wystawa, która wkrótce pokazana zostanie w Pałacu Prezydenckim w Warszawie, a planowana jest także w Waszyngtonie, to nie tylko opowieść o aspektach władzy, ale też socjologiczna rozprawa. To traktat o cienkiej granicy między polityką a teatrem.
Owal nie występuje w architekturze zbyt często. Najbardziej znane przykłady to Koloseum i kolumnady na placu św. Piotra w Rzymie. Owal ma w sobie miękkość, przytulność, przyjazność, dobrze służy więc wizerunkowi władzy. Dla przeciętnego Amerykanina jest wręcz tej władzy ucieleśnieniem.
Każdy prezydent urządza Gabinet Owalny po swojemu, a po złożeniu urzędu tworzy jego kopię. Niektóre budowane są w bibliotekach prezydenckich, wznoszonych po zakończeniu kadencji kolejnych przywódców. Tam gromadzi się związane z nimi dokumenty, przedmioty, prezenty, jakie dostawali. Grospierre dotarł jednak i do kopii, które stworzyły osoby prywatne ogarnięte obsesją władzy. Chciały mieć jej symbol na wyciągnięcie ręki.