Na dziedzińcu wrocławskiego Ossolineum na czarnych metalowych stolikach ustawione zostały 42 misy z zamarzniętą wodą. Na ich dnie widać portrety powstańców. Te gigantyczne medaliony pamięci mają dla autora ekspozycji szczególne znaczenie. W pierwszym zatopiony jest portret pradziadka artysty Władysława Daniłowskiego, powstańca styczniowego. Za udział w powstaniu władze carskie wysłały go na czteroletnią zsyłkę na Sybir.
- Tytuł wystawy przygotowanej z okazji 150 rocznicy powstania styczniowego nawiązuje do słów cara Aleksandra II. "Żadnych marzeń", to była jego stanowcza odpowiedź skierowana do Polaków, przekreślająca definitywnie ich marzenia o niepodległym państwie, o tym, by mogli uczyć się polskiego języka - mówi Jerzy Kalina.
Artysta w swych kompozycjach przestrzennych chętnie wykorzystuje przedmioty codziennego użytku, a często wręcz je sakralizuje. Tak jest i tym razem.
- Wielkie miednice towarzyszyły nam przez lata. Byliśmy w nich zanurzani, kiedy przychodziliśmy na świat, wielu korzystało z nich podczas codziennych kąpieli. W takich miednicach prało się ubrania, w nich myło się rannych, przepierało ich pokrwawione bandaże. - wyjaśnia artysta.
Czarny kolor miednic odnosi się natomiast do tzw. powstańczej biżuterii.