Podczas badania przez Trybunał Konstytucyjny pierwszej z zaskarżonych przez prezydenta ustaw z powodu niedopuszczenia przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię do głosowania nad nimi posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, poseł Paweł Śliz, przedstawiciel Sejmu, powiedział, że jego dalsza obecność legitymowałaby coś, z czym fundamentalnie nie zgadza się jako przedstawiciel Sejmu, poseł i obywatel. A że ślubował rzetelnie wykonywać obowiązki wobec narodu i przestrzegać konstytucji – opuszcza salę.
Takiej demonstracji nie było wcześniej, zresztą poseł wykonał ją, gdy TK oddalił jego wniosek o wyłączenie dwóch sędziów. Wtedy TK był OK? Wielu, także prawników, publicznie podważa umocowanie nowych sędziów, ale występując przed nimi, zachowuje się jak w każdej innej sprawie, zapewne w interesie klientów. Ten poseł występował w imieniu Sejmu, złożonego z różnych partii. Powinien powściągnąć emocje, tym bardziej że decyzja marszałka o niedopuszczeniu do głosowania posłów Kamińskiego i Wąsika dzieliła od początku prawników, sądy, obywateli. Krytycznie ją oceniał prezydent Andrzej Duda, kierując potem kolejne ustawy do TK.Trybunał wskazał, że niekonstytucyjność badanej ustawy nie jest spowodowana tym, że została uchwalona bez udziału wszystkich 460 posłów (co zresztą często ma miejsce), lecz tym, że dwóch posłów na skutek arbitralnych czynności marszałka Sejmu nie zostało dopuszczonych do procedowania, a zwłaszcza do udziału w głosowaniu sejmowym poprzez niewpuszczanie do budynku Sejmu i dezaktywację ich kart do głosowania.