Tempo pracy nad ustawą wyznaczały dojrzewające owoce. „Zasadne jest wejście w życie nowych przepisów jeszcze przed tegorocznym zbiorem owoców miękkich" – pisał w połowie maja Jan Ardanowski, minister rolnictwa, w piśmie do Jacka Sasina, sekretarza Rady Ministrów, przesyłając mu projekt ustawy.
Czytaj także: Nie potrzebujemy programu Jabłko+
Ustawa wprowadzi nowelizacje do dwóch aktów prawnych – ustawy o organizacji niektórych rynków rolnych oraz ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi.
Ministerstwo argumentuje, że rolnicy są najsłabszym ogniwem łańcucha dostaw i narażeni są na nieuczciwe praktyki „podmiotów o większej sile ekonomicznej". W odpowiedzi na postulaty producentów owoców (tak twierdzi resort w projekcie ustawy) Ministerstwo Rolnictwa chce narzucić na skupy nowe obowiązki, które sprowadzają się głównie do konieczności podpisywania umowy na dostawy z rolnikami, co jeszcze nie budzi bardzo głośnego sprzeciwu. Zdecydowany opór ze strony skupów wywołał jednak drugi pomysł – wprowadzenie cen referencyjnych. Nabywanie produktu rolnego poniżej określonej ceny referencyjnej ma być więc traktowane jako nieuczciwe wykorzystanie przewagi kontraktowej, za co grozić mają kary pieniężne – i to dla obu (!) stron kontraktu. W efekcie ceny w skupach mają pokrywać przynajmniej ceny produkcji. Ustawa zostawia jednak furtkę – na sprzedanie owoców poniżej kosztów produkcji rolnik będzie się musiał zgodzić na piśmie.
Ewentualne kary będzie nakładał prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ten urząd już w ubiegłym roku zwrócił uwagę na problemy w skupach. Podczas kontroli trwającej blisko pół roku UOKiK sprawdził 77 firm, skupów i przetwórców owoców. Wytknął im opóźnienia w płatnościach, które u rekordzisty, firmy Real, sięgały 170 dni, a w firmie Rauch Polska – 119 dni, niejasne były też sposoby określania cen płaconych rolnikom za owoce. UOKiK wszczął także postępowanie przeciwko przetwórcom Döhler oraz T.B. Fruit Polska.