Wolna myśl w Kościele

Ks. Adam Boniecki. Prezentujemy stanowisko Kościoła i poglądy jak najbardziej ortodoksyjne, ale chcemy też towarzyszyć ludziom, którzy mają wątpliwości – tłumaczy redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" w rozmowie z Ewą K. Czaczkowską

Aktualizacja: 03.03.2009 22:52 Publikacja: 03.03.2009 19:30

Ks. Adam Boniecki

Ks. Adam Boniecki

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

[b]Rz: "Tygodnik Powszechny" przeszedł poważną metamorfozę. Czy nie bał się ksiądz burzyć pomnika, którym było pismo zbudowane przez Jerzego Turowicza? [/b]

Z zamiarem przeprowadzenia tej operacji nosiliśmy się bardzo długo. To nie była łatwa decyzja. Zmusiła nas do tego ekonomia. Dawna formuła pisma, bliska pewnej liczbie czytelników, stała się nieadekwatna do zapotrzebowania rynku. Przeprowadzaliśmy tę operację z wielkim lękiem. Chcieliśmy zachować tożsamość pisma, a jednocześnie, zmieniając jego formę, sprawić, że będzie lepiej odpowiadało na oczekiwania czytelników.

[b]Ta zmiana to jednak coś więcej niż nowy format pisma, to także dotknięcie tego, co było właśnie jego tożsamością. [/b]

Nie zmieniła się filozofia pisma, raczej praktyka. Wielkim problemem Kościoła w Polsce są ostre podziały między różnymi środowiskami reprezentowanymi przez katolickie pisma. Ponieważ zadaniem mediów katolickich jest łączyć, a nie dzielić, chcieliśmy spróbować wyjść poza te podziały. Raczej pytać, co kto ma do powiedzenia, niż kim jest. Nie chcemy dać się wtłoczyć w polityczne klatki typu za albo przeciw lustracji, za albo przeciw PiS, w których zresztą i tak przy okazji drukowania różnych autorów czy tekstów próbowano nas zamykać. Chcemy się kierować tym, co się mieści w słowie "katolickość" – czyli otwartość, powszechność. Takie bycie ponad bywa w Polsce źle rozumiane, dlatego jest bardzo trudne.

[b]Część zespołu nie pogodziła się z tymi zmianami. Uznała księdza za zdrajcę idei dawnego "Tygodnika". [/b]

Takie są koszty zmian. Z redakcji odszedł Krzysztof Kozłowski, który mnie do "Tygodnika" niegdyś wprowadzał. Rozwiązał się tzw. zespół, czyli grono osób, które – jak Władysław Bartoszewski, Jacek Woźniakowski – dodawały pismu splendoru i wiarygodności. Część z tych osób odeszła, część weszła do grona stałych współpracowników. To wszystko, te oskarżenia o zdradę itp., było dla mnie trudne i bolesne. Cóż, zapłaciłem za podejmowanie ryzyka. Także ryzyka popełnienia błędów.

[b]Operacja jednak się udała: pismo odbiło się od dna i jako jeden z dwu tygodników zanotowało w ubiegłym roku wzrost sprzedaży. Kupuje was 20 tys. osób. [/b]

Udało się w tym sensie, że pozostaliśmy na rynku, że nie utraciliśmy dawnych czytelników, lecz zaczęliśmy zdobywać nowych. W liczbach bezwzględnych efekt nie jest może olśniewający, ale rosnąca sprzedaż wskazuje, że pojawił się pozytywny trend. To oznacza, że czytelnicy zmianę zaakceptowali.

[b]Do osiągnięcia założeń głównego udziałowca pisma, czyli ITI (50 tysięcy sprzedanego nakładu), jest jeszcze daleko. Jak mały tygodnik odnajduje się w wielkim koncercie medialnym? [/b]

Koncern wydobył nas z zapaści finansowej. Dzięki zastrzykowi pieniędzy mogliśmy przeprowadzić zmiany. Ale koncern nie utrzymuje pisma. Poza tym proszę pamiętać, co się dzieje na rynku mediów, reklamy. W tych dniach redaktor naczelny zasłużonego francuskiego tygodnika katolickiego "Témoignage Chrétien" zaapelował do czytelników o wsparcie, bo pismu grozi upadek. Również w nas kryzys uderza boleśnie. Nie w sprzedaż, ale ilość ogłoszeń. Głowimy się, jak sobie z tym poradzić.

[b]Jaką widzi ksiądz rolę dla takiego pisma, jakim jest "Tygodnik", czyli niezwiązanego instytucjonalnie z Kościołem, ale katolickiego pisma społeczno-kulturalnego? [/b]

Pierwszą naszą funkcją jest bycie głosem katolików w ważnych kwestiach społecznych, sprawach kultury, ekonomii czy polityki. Jest to ważna obecność w świecie reagującym alergicznie na klerykalność, który inaczej te treści przyjmuje od takiego pisma jak nasze. Drugą naszą funkcją jest obecność w życiu Kościoła przez podejmowanie trudnych problemów, którymi pisma kościelne nie zawsze mogą się zajmować, a jeżeli już to robią, to w sposób przewidywalny. Zaangażowanie autorytetu biskupa wyznacza granice, poza które pismo kościelne nie może się wychylić. Obawiam się jednak, że tworzenie pozorów, iż wszystko jest w porządku, wszystko jest ładne i na wszystko jest odpowiedź, może być niebezpieczne. Oczywiście, my prezentujemy stanowisko Kościoła i poglądy jak najbardziej ortodoksyjne, ale chcemy jednocześnie towarzyszyć ludziom, którzy nie rozumieją tego stanowiska, stawiają pytania, mają wątpliwości. Zapewne czasem wychodzimy poza granice kościelnej przyzwoitości, czasem popełniamy błędy. To jednak pokazuje, że w Kościele jest miejsce na poszukiwanie, na krytykę, nawet na błędy.

[b]Chce ksiądz powiedzieć, że istnienie "Tygodnika" jest dowodem na to, iż w Kościele istnieje wolność myśli? [/b]

Ależ ona istnieje.

[b]Rz: "Tygodnik Powszechny" przeszedł poważną metamorfozę. Czy nie bał się ksiądz burzyć pomnika, którym było pismo zbudowane przez Jerzego Turowicza? [/b]

Z zamiarem przeprowadzenia tej operacji nosiliśmy się bardzo długo. To nie była łatwa decyzja. Zmusiła nas do tego ekonomia. Dawna formuła pisma, bliska pewnej liczbie czytelników, stała się nieadekwatna do zapotrzebowania rynku. Przeprowadzaliśmy tę operację z wielkim lękiem. Chcieliśmy zachować tożsamość pisma, a jednocześnie, zmieniając jego formę, sprawić, że będzie lepiej odpowiadało na oczekiwania czytelników.

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości