Politycy SLD ciągle nie mogą otrząsnąć się z szoku po środowym głosowaniu nad ustawą medialną.
Po miesiącach pracy nad nowelizacją tej ustawy i zapewnieniach, że nowy ład medialny będzie bez porównania lepszy od obecnego, premier Donald Tusk jednym ruchem wywrócił wszystko do góry nogami. Na dodatek podczas spotkania z szefami klubów PSL i SLD tuż przed głosowaniem miał powiedzieć, że "będzie tak, jak on chce", czym dał do zrozumienia, iż nie liczy się z ich zdaniem. Klub Lewica był tak tym oszołomiony, że nawet nie zdobył się na odwet i nie odwołał wcześniej uzgodnionego spotkania z ministrem Michałem Bonim.
– Były takie głosy – przyznał jeden z polityków Lewicy. – Ale postanowiliśmy pokazać klasę i mimo wszystko spotkać się z ministrem.
Środowa wolta PO jest już kolejną lekcją pokory, jakiej ten klub udzielił politykom lewicy, których potrzebuje tylko do odrzucenia weta prezydenta. Przy pierwszej próbie nowelizacji ustawy medialnej Platforma swoją niechęcią do rozmów w tej sprawie wepchnęła SLD w ramiona PiS. A gdy Grzegorz Napieralski, świeżo upieczony lider Sojuszu, spotkał się w tej sprawie z prezydentem Lechem Kaczyńskim, na jego głowę posypały się gromy, że działa wspólnie z PiS. Bo tej partii terenowi działacze SLD nienawidzą najbardziej.
Drugą nauczkę Sojusz dostał przy okazji emerytur pomostowych, kiedy liczył, że uda mu się ugrać i utrzymanie wcześniejszych emerytur, i specjalne rozwiązania emerytalne dla nauczycieli. Ale PO zagroziła, że jeżeli Sojusz nie odrzuci weta prezydenta do pomostówek, to upadną preferencje dla nauczycieli. I posłowie SLD z kwaśnymi minami weto odrzucili.