Stany Zjednoczone zgodziły się właśnie na stopniowe zniesienie sankcji wobec Iranu, mimo że Teheran nie zobowiązał się ani do likwidacji infrastruktury atomowej, ani do wstrzymania wzbogacania uranu. Czy Barack Obama nie jest przypadkiem naiwny?
Tak jak John McCain, jestem sceptyczny wobec tego porozumienia. Patrzę na to, co podpisano, i nie widzę niczego, co mogłoby przerwać proces przekształcenia Iranu w mocarstwo atomowe. Nawet przy najlepszej woli można jedynie założyć, że zamiast za miesiąc, Iran będzie miał broń jądrową za dwa miesiące. A do tego otrzyma 7 miliardów dolarów w postaci poluzowania sankcji. To zresztą wersja oficjalna, bo podejrzewam, że tych 7 miliardów ostatecznie stanie się 20 miliardami.
Porozumienie w ogromnym stopniu zostało podporządkowane interesom irańskim, a nie amerykańskim i szerzej – zachodnim
Porozumienie w ogromnym stopniu zostało więc podporządkowane interesom irańskim, a nie amerykańskim – i szerzej zachodnim. Nie sądzę też, aby to było dobre posunięcie taktyczne. Na tym etapie należało zaostrzyć sankcje, wywrzeć presję na Irańczyków i zmusić ich do zdemontowania infrastruktury jądrowej. I dopiero potem złagodzić sankcje. Bo przecież natychmiast, gdy tylko zostaną one zniesione, Irańczycy znowu zaczną robić to co wcześniej, czyli oszukiwać inspektorów.
Izrael i Arabia Saudyjska już oznajmiły, że nie czują się tym porozumieniem związane.