Reklama

Jacek Czaputowicz: Co pokazuje sto dni prezydenta Karola Nawrockiego

Podobno każdy Polak zna się na medycynie, wie, co należy wziąć na ból głowy, grypę czy uczulenie. Gdy jednak objawy są niejednoznaczne, kuracja może być przeciwskuteczna, potrzebny jest lekarz, najlepiej specjalista. Podobnie jest z polityką zagraniczną.

Publikacja: 12.11.2025 04:41

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki

Foto: REUTERS/Radovan Stoklasa

Każdy Polak zna się na polityce zagranicznej, wie, że należy przeciwstawiać się rewizjonizmowi Moskwy, wspierać NATO i sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Są jednak sytuacje niejednoznaczne, które decydują o tym, czy szanse na realizację interesu narodowego są wykorzystane, czy też nie. Oddzielają one mężów stanu od laików, zawodowców od amatorów. Czy po stu dniach prezydentury Karola Nawrockiego możemy coś powiedzieć na ten temat? Rozważmy trzy przypadki.

Przypadek pierwszy stanowi niewykorzystanie przez Karola Nawrockiego możliwości uczestniczenia w spotkaniu liderów państw unijnych z prezydentem Donaldem Trumpem 18 sierpnia 2025 r. w Waszyngtonie. Argument, że ważniejsze były rozmowy dwustronne nie jest przekonujący, przecież jedno nie wykluczało drugiego.

Czytaj więcej

Sukces Karola Nawrockiego w Białym Domu, czyli rząd musi skończyć liczyć głosy

W polityce zagranicznej, tak jak w sporcie, niewykorzystane szanse się mszczą. Nikt już nie pomyślał o zaproszeniu nas do Egiptu na spotkanie na temat porozumienia ws. Strefy Gazy. Dorobek polskiej polityki zagranicznej z okresu pierwszej kadencji Donalda Trumpa, jakim była aktywna polityka na Bliskim Wschodzie i przyczynienie się do zawarcia Porozumień Abrahamowych, został zaprzepaszczony.

Przypadek drugi to odmowa spotkania z przewodniczącą Komisji Europejskiej. Nie przekonuje wyjaśnienie, że Ursula von der Leyen kieruje swoje pozytywne emocje w inną stronę polskiej sceny politycznej. Czyżby oznaczało to, że Karol Nawrocki będzie się spotykał tylko z tymi politykami, którzy wspierają jego obóz polityczny? List prezydenta do przewodniczącej Komisji Europejskiej w sprawie wyłączenie Polski z mechanizmem relokacji migrantów był już przysłowiową musztardą po obiedzie, nieudolną próbą podczepienia się pod sukces rządu. Nie należy się spodziewać, by Ursula von der Leyen poprosiła prezydenta o spotkanie po raz drugi.

Reklama
Reklama

Przypadek trzeci to publiczne odrzucenie zaproszenia Wołodymyra Zełenskiego do złożenia wizyty w Kijowie, a zwłaszcza towarzyszące temu słowa, że przecież prezydent Ukrainy może wsiąść w pociąg i przyjechać do Warszawy. Jakbyśmy się czuli, gdyby prezydent Niemiec na zaproszenie do złożenia wizyty w Warszawie odpowiedział, że przecież Karol Nawrocki , jak chce, to może wsiąść w pociąg i przyjechać do Berlina? Mówienie takich rzeczy zwłaszcza w dniu, w którym Ukraina próbuje ogromnym wysiłkiem utrzymać pozycje w Pokrowsku świadczy o zdumiewającym braku empatii. Czyżby Karol Nawrocki nie dostrzegał, że stawia go to w sytuacji moralnie dwuznacznej?

Czytaj więcej

Sondaż: Jaką ocenę wystawiają Polacy Karolowi Nawrockiemu po miesiącu prezydentury?

Na krajowym podwórku polityka zagraniczna jest grą o sumie zerowej. Oznacza to, że porażki prezydenta to zarazem szanse dla obozu rządowego. Sto dni prezydentury Karola Nawrockiego wskazuje, że staje się on ważnym atutem Donalda Tuska w wyborach parlamentarnych w 2027 r.

Profesor na Uniwersytecie Warszawskim, w latach 2018-2020 był ministrem spraw zagranicznych

Każdy Polak zna się na polityce zagranicznej, wie, że należy przeciwstawiać się rewizjonizmowi Moskwy, wspierać NATO i sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Są jednak sytuacje niejednoznaczne, które decydują o tym, czy szanse na realizację interesu narodowego są wykorzystane, czy też nie. Oddzielają one mężów stanu od laików, zawodowców od amatorów. Czy po stu dniach prezydentury Karola Nawrockiego możemy coś powiedzieć na ten temat? Rozważmy trzy przypadki.

Przypadek pierwszy stanowi niewykorzystanie przez Karola Nawrockiego możliwości uczestniczenia w spotkaniu liderów państw unijnych z prezydentem Donaldem Trumpem 18 sierpnia 2025 r. w Waszyngtonie. Argument, że ważniejsze były rozmowy dwustronne nie jest przekonujący, przecież jedno nie wykluczało drugiego.

/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Niezdolność przełamania impasu
Publicystyka
Dominik Mierzejewski: Po co Xi Jinpingowi potrzebny Donald Trump
Publicystyka
Stanisław Jędrzejewski: Media publiczne potrzebują nowego ładu
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Projekt ustawy o mediach publicznych na gruzach systemu
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Publicystyka
Marek Cichocki: Czy Niemcom w ogóle można ufać?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama