Kazimierz Groblewski: Halo, lewico, puk puk! Kto tam? To my, aborcja i związki partnerskie

Polityczki i politycy lewicy zaraz po pierwszej turze wyborów prezydenckich pochowali się po kątach i myślą, że jest wszystko OK. Liżą rany, rozpamiętują, może korzystają z krótkiego urlopu. Ale nie jest OK, bo przegapiają okazję, by realizować swoje postulaty.

Publikacja: 26.05.2025 04:31

Magdalena Biejat na wspierającym Rafała Trzaskowskiego (w tle) Wielkim Marszu Patriotów w Warszawie

Magdalena Biejat na wspierającym Rafała Trzaskowskiego (w tle) Wielkim Marszu Patriotów w Warszawie

Foto: PAP/Leszek Szymański

Rafał Trzaskowski dopisał sobie głosy wyborców lewicowych jako oczywiste i przystąpił do walki o głosy wyborców Konfederacji. Zapewne większość wyborców lewicy z pierwszej tury rzeczywiście zagłosuje na kandydata Koalicji Obywatelskiej, czy będzie o nich walczył, czy nie. I to nie tylko wyborców Magdaleny Biejat i Joanny Senyszyn, ale też Adriana Zandberga.

Ale po to jest się politykiem, żeby w takich przełomowych momentach wyłapywać swoje szanse i pokazywać skuteczność. Nieraz trzeba wykroić dla siebie miejsce i się rozpychać. Realizując swoje postulaty, okazuje się szacunek dla wyborców.

Warto też podpatrzeć, jak robią to inni – w tym wypadku Sławomir Mentzen – i zrobić tak samo, ale lepiej. Przed taką okazją stanęli kandydaci lewicy, którzy odpadli po pierwszej turze.

Wybory prezydenckie: kto siebie nie ceni, tego nie będą cenili

Czy lewica ma umowny „towar” do sprzedania? Zbierzmy fakty: kandydaci lewicowi uzbierali razem w pierwszej turze 10,2 procent głosów (4,9 procent Adrian Zandberg, 4,2 procent Magdalena Biejat, 1,1 procent Joanna Senyszyn). Głosowało na nich 1 996 391 Polaków. To odrobinę mniej, niż wskazywały ostatnie przedwyborcze sondaże, i zapewne dlatego jest na lewicy niedosyt. Zwłaszcza że według różnych badań raz Biejat, raz Zandberg byli typowani na ewentualnego czarnego konia wyborów. Z drugiej strony – to trochę więcej głosów, niż padło na lewicę w wyborach parlamentarnych w 2023 roku. I ponad dwa razy więcej, niż w sumie kandydaci lewicowi dostali w wyborach prezydenckich w 2015 i 2020 roku.

Aż się prosi, aby tych głosów nie oddać Rafałowi Trzaskowskiemu za darmo, tylko wykorzystać okazję, by zrealizować jakieś własne cele. To nie wstyd. Kto siebie nie ceni, tego nie będą cenili. Niestety polityczki i politycy lewicy nie ułatwiają sobie zadania.

Magdalena Biejat zaraz po wyborach pośpieszyła z zapewnieniem, że w drugiej turze odda głos na kandydata KO Rafała Trzaskowskiego. A on jej podziękował. Z kolei Adrian Zandberg zagrzmiał, że on i jego wyborcy nie są wasalem Platformy, a w dodatku wyborcy, którzy na niego zagłosowali, nie są jego własnością. Natomiast Joanna Senyszyn powiedziała, że czeka, aż Rafał Trzaskowski osobiście do niej zatelefonuje i poprosi o poparcie, bo ona nie ma w zwyczaju dawać nikomu niczego, o co nie poprosi, bo wtedy obdarowany tego nie ceni.

Czytaj więcej

Współprzewodnicząca Razem: Za późno przeszliśmy do twardej opozycji wobec rządu Donalda Tuska

Czyli po staremu. Każda (każdy) sobie na lewicy nadal rzepkę skrobie.

Z Donaldem Tuskiem negocjować tylko stanowczo 

A przecież są ważne lewicowe postulaty do załatwienia, które są ponad podziałami. Najłatwiej byłoby się chyba zgodzić lewicowym polityczkom i politykom w sprawie aborcji i związków partnerskich. No bo chyba animozje osobiste nie będą tu przeszkodą?

I pismo z takimi postulatami należałoby przedstawić do podpisania. Tylko nie tak jak Mentzen – Rafałowi Trzaskowskiemu, ale od razu Donaldowi Tuskowi. Magdalena Biejat mogłaby jeszcze wzmocnić cały efekt tupnięciem nogą, że jak premier nie podpisze, to odejdzie z rządu.

„Partnerzy koalicyjni muszą sami o siebie zadbać. Mam wrażenie, że Lewica dosyć często miała takie podejście do Koalicji Obywatelskiej i do Tuska, jakby była petentem w tej koalicji. A jest partnerem, od którego zależy trwanie rządu” – mówił w wywiadzie dla „Plusa Minusa” z 24 listopada 2024 roku socjolog, prof. Przemysław Sadura. I dodawał, że z Donaldem Tuskiem należy negocjować stanowczo, „a nie zważać, żeby go nie urazić”.

Dlaczego to premier powinien być adresatem lewicowych postulatów? Bo nie należy wiązać być może przyszłego prezydenta kwitami, które się na niego ma. A to Donald Tusk – jako premier – ma narzędzia, by przekonać niechętnych koalicjantów z PSL i Trzeciej Drogi do poparcia w Sejmie tego co trzeba. Poza tym... pojawia się pogląd, że w Polsce nie ma legalizacji aborcji i związków partnerskich, dlatego że to lider PO tego nie chce. Bo jednak warto zauważyć, że mimo całej retoryki na biurko Andrzeja Dudy nie wpłynęła dotąd ani ustawa o związkach partnerskich, ani ustawa aborcyjna, więc nawet nie dostał okazji, by ich nie podpisać.

Czytaj więcej

Dlaczego Mentzen i Zandberg trzymają po cichu kciuki za Trzaskowskiego?

Projekt zmiany kodeksu karnego przewidujący częściową dekryminalizację przerywania ciąży ugrzązł w sejmowej Komisji Nadzwyczajnej, gdzie trafił w listopadzie 2024 roku. Podobnie zaległy tam projekty Lewicy i KO legalizujące aborcję do 12. tygodnia. A także projekt przewidujący referendum. Dla odmiany projekt ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich, na który naprawdę czeka wielu ludzi, nawet jeszcze nie trafił do Sejmu. Tkwi w Stałym Komitecie Rady Ministrów i ma trafić pod obrady rządu w II kwartale 2025 roku. Nie przyjmując wciąż tej ustawy, rząd łamie art. 8 Europejskiej konwencji praw człowieka, czyli prawo do poszanowania życia rodzinnego i prywatnego. Wykazał to wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z grudnia 2023 roku w sprawie sytuacji par jednopłciowych w Polsce.

Czy płacić za głosy na Rafała Trzaskowskiego

Donaldowi Tuskowi może się w pierwszej chwili wydawać, że po co ma płacić za coś, co Rafał Trzaskowski może mieć za darmo. Nie do końca. Jednak warto sobie uzmysłowić, że ponad półtora roku rządów koalicji, ale też niektóre poglądy, które w kampanii głosi Rafał Trzaskowski, bardzo negatywnie zaskoczyły osoby o lewicowym światopoglądzie. Nie jest tak, że łatwo im przyjdzie oddać głos na Trzaskowskiego. Wielu rozczarowanych wyborców lewicowych jest na granicy decyzji o niegłosowaniu.

Czytaj więcej

Lewica razem czy osobno? To bez znaczenia

Jeśli Donald Tusk poprze na piśmie kilka ważnych lewicowych postulatów, to ten oddany głos na Rafała Trzaskowskiego będzie rzadziej wracał czkawką.

Można powiedzieć: „Ależ o co chodzi, przecież Magdalena Biejat ogłosiła, że »porozmawiała« z Rafałem Trzaskowskim i on obiecał jej »wspieranie samorządów« w budowie mieszkań czynszowych, wspieranie ochrony zdrowia oraz praw kobiet”.

Przed wyborami w 2023 roku lewica z koalicjantami też „porozmawiała” o swoich postulatach. Lecz niczego nie miała na piśmie. W efekcie ostatecznie słowo „aborcja” w umowie koalicyjnej nie padło. Zastąpiło je ogólne sformułowanie: „Wzmocnimy prawa kobiet, które będą kluczowym obszarem działań koalicji. Unieważnimy wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku. Kobiety mają prawo decydowania o sobie”.

I teraz jest tak, że przy każdym wzmożeniu politycznym w rodzaju wyborów, polityczki i politycy lewicy podnoszą wielki rwetes w sprawie braku aborcji, widząc winę we wszystkich, tylko nie w sobie. Zazwyczaj jako winnych wskazują PSL i Szymona Hołownię, który chce w tej sprawie referendum. Związki partnerskie i aborcja stały się samograjem lewicy w kolejnych kampaniach. Może czas to przerwać i coś spróbować załatwić? Zwłaszcza że jednak w czasie marszów przeciwko wyrokowi TK polityczki chętnie pokazywały się wśród protestujących i zaciągnęły wtedy zobowiązanie do bycia skutecznym w tej sprawie. Na tę skuteczność ponad podziałami i animozjami wyborcy czekają, bo ewidentnie jest okazja.

Druga tura: ilu wyborców lewicowych zostanie w domu

Jeszcze jest wątpliwość, którą może mieć lewica: czy to wypada zawracać Rafałowi Trzaskowskiemu głowę swoimi sprawami teraz, gdy jego sytuacja zaczęła się robić nie tak wesoła? Czy to fair podnosić teraz lewicowe postulaty, gdy akurat walczy o głosy wyborców Konfederacji? Rzeczywiście, nie jest to najporęczniejszy moment. Ale jednak może jest to ostatnia chwila, by skłonić do głosowania tych wyborców lewicy, którzy zamierzają nie pójść głosować, dla których prawicowa wolta Koalicji Obywatelskiej – a postępuje ona od wyborów w październiku 2023 roku – to jest już „too much”. I których nawet Donaldowi Tuskowi może się nie udać tym razem skutecznie postraszyć.

Wczesnym chłodnym rankiem, w piątek 23 maja, Adrian Zandberg kroczył warszawskim Nowym Światem, nie widząc świata wokół siebie, całą uwagą skupiając na trzymanym w dłoni smartfonie. To może czas podnieść głowę znad telefonu i żyć? Łapać okazję, by realizować swoje postulaty.

Rafał Trzaskowski dopisał sobie głosy wyborców lewicowych jako oczywiste i przystąpił do walki o głosy wyborców Konfederacji. Zapewne większość wyborców lewicy z pierwszej tury rzeczywiście zagłosuje na kandydata Koalicji Obywatelskiej, czy będzie o nich walczył, czy nie. I to nie tylko wyborców Magdaleny Biejat i Joanny Senyszyn, ale też Adriana Zandberga.

Ale po to jest się politykiem, żeby w takich przełomowych momentach wyłapywać swoje szanse i pokazywać skuteczność. Nieraz trzeba wykroić dla siebie miejsce i się rozpychać. Realizując swoje postulaty, okazuje się szacunek dla wyborców.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Barbara Brodzińska-Mirowska: Rafał Trzaskowski – przebudzenie mocy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
felietony
Marek Cichocki: Polskie wybory, niemieckie emocje
Publicystyka
Stanisław Obirek: Podkarpacie jest dla Rafała Trzaskowskiego do wzięcia
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Marsze przedwyborcze. Czy kiedyś te mury runą, runą, runą?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dziwne zachowanie Nawrockiego podczas debaty, Trzaskowski wrócił do formy
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont