Zandberg w rozmowie z „Super Expressem” komentował wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, w której 31,36 proc. głosów otrzymał Rafał Trzaskowski, a 29,54 proc. Karol Nawrocki. Kandydaci KO i PiS zmierzą się o prezydenturę w drugiej turze, która odbędzie się 1 czerwca. Sam Zandberg osiągnął w pierwszej turze szósty wynik, otrzymując 4,86 proc. głosów.

Pytany o to, kogo poprze przed drugą turą, Zandberg odparł, że „przekazywanie wyborców przez polityków jest niepoważne”. – Wyborcy, którzy na mnie zagłosowali, nie są moją własnością. (...) To oni podejmą decyzję, czy i jak głosować – zauważył.

– Nie jesteśmy wasalem Platformy. Proponuję się z tym pogodzić – odpowiedział współprzewodniczący Partii Razem na uwagę, że zwolennicy Trzaskowskiego „nie darują” mu braku jednoznacznego poparcia dla kandydata KO. – Wyborców Razem nie da się do niczego nakłonić szantażem, czy histerycznymi nagłówkami – podkreślił. –  W kampanii zresztą mówiłem o naszych oczekiwaniach, takich jak 8 proc. PKB na zdrowie czy 1 proc. PKB na państwowy program budowy mieszkań. Nowy rząd miał się tym zająć, a zamiast zmiany dostaliśmy ordynarne koryciarstwo, które świetnie pamiętamy z czasów Prawa i Sprawiedliwości. W spółkach Skarbu Państwa, publicznych instytucjach i agencjach Polski nadal zatrudnia się za partyjną legitymację, a nie kompetencje. Miały być mieszkania, krótsze kolejki w szpitalach i uczciwe konkursy. A jak jest, każdy widzi – wyliczał.

– My nadal traktujemy poważnie, to co półtora roku temu obiecaliśmy wyborcom. Dlatego jesteśmy w opozycji – tłumaczył poseł, oceniając, że „żeby zatrzymać skrajną prawicę, potrzeba innej opozycji - silnego Razem”. – Dlatego budujemy prospołeczną alternatywę dla duopolu. Proponowali nam wygodne stołki, ale nie daliśmy się kupić. Albo polityka zacznie służyć sprawom normalnych, uczciwie pracujących ludzi – albo skrajna prawica będzie rosła dalej – argumentował, oceniając przy tym, że wynik wyborczy Sławomira Mentzena (14,81 proc.) czy Grzegorza Brauna (6,34 proc.) to „zła informacja dla Polski”. – Ich recepty pogrążyłyby nasz kraj w kryzysie – zwrócił uwagę.

– Tak się jakoś składa, że skrajna prawica rośnie, gdy rządzi Platforma. Bo żeby zatrzymać brunatnych, nie wystarczą histeryczne nagłówki w gazetach. Musimy naprawić Polskę, uczynić ją łatwiejszym miejscem do życia dla milionów ciężko pracujących ludzi. Nikt nam tej prospołecznej zmiany nie da w prezencie – podsumował Adrian Zandberg.