Mamy zatem postulaty dotyczące tego co zrobić, żeby odbudować zaufanie Polek i Polaków do państwa, ale myślę, że równie ważne jest to, że jako Partia Razem po prostu pokazaliśmy w konkretnych sytuacjach, że nie rzucamy słów na wiatr i że nie da się naszego milczenia kupić. W 2023 roku weszliśmy do negocjacji rządowych, położyliśmy nasze warunki na stole – 8 proc. PKB na ochronę zdrowia, 3 proc. PKB na naukę, badania i rozwój, 1 proc. PKB na budownictwo społeczne. Usłyszeliśmy, że pieniędzy nie ma, nie będzie, ale zapytano jakie chcielibyśmy spółki i stołki do obsadzenia. Nie po jesteśmy w polityce po stołki i ładne wizytówki, tylko po prawdziwą zmianę i realizację postulatów. Dlatego właśnie nie weszliśmy do koalicji rządowej.
Macie jeszcze dziś o czym rozmawiać z Nową Lewicą?
Dziś jesteśmy partią w opozycji do rządu Donalda Tuska i każde kolejne jego działania utwierdzają nas w przekonaniu, że jest to dobra decyzja. Nowa Lewica jest partią koalicji rządzącej, która firmuje swoimi głosami w parlamencie, swoimi nazwiskami, swoimi twarzami politykę rządu Donalda Tuska. Nowa Lewica, będąc koalicjantami PSL-u, Polski 2050, Platformy Obywatelskiej, w tym momencie politycznie jest bliżej tych partii.
A obecność w rządzie szkodzi pani zdaniem Nowej Lewicy?
To zależy, jakie ktoś ma polityczne cele. Politycznym celem Partii Razem jest budowa prospołecznej siły, która ma realne możliwości rządzenia, kształtowania polityk publicznych i zmiany Polski na lepsze. To jest nasz cel. Wydaje mi się, że ostatnie lata działalności politycznej Nowej Lewicy nie wskazywały na to, żeby miała takie ambicje. Jej ambicją było raczej utrzymanie się na poziomie wystarczającym do tego, żeby zostać zaproszonym do tej czy innej koalicji. Ciężko mi jest powiedzieć, czy ich taktyka jest dobra do realizacji tych celów politycznych, my mamy odmienne cele.
Nową Lewicę czekają wybory władz partii. Czy jeśli jej liderką zostałaby np. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk albo Magdalena Biejat, osoby z waszego środowiska, będzie możliwość rozmowy np. o wspólnej liście przed wyborami parlamentarnymi?
Powtórzę. Partie polityczne mają swoje cele. Naszym celem jest osiągnięcie realnej władzy i realizacja naszego programu w Polsce. Celem Nowej Lewicy, przynajmniej z mojej perspektywy, jest utrzymanie poparcia na wystarczającym poziomie, żeby być czyimś koalicjantem. Jeżeli kiedyś będziemy mieć zbieżne cele polityczne, to nie ma co wykluczać z nikim rozmów, ale w tym momencie jesteśmy, moim zdaniem, na zupełnie innych drogach.
W perspektywie kolejnych wyborów widzi pani jakiś układ sił w Sejmie, w którym moglibyście wejść do koalicji rządzącej? Są takie siły na scenie politycznej, z którymi bylibyście w stanie współrządzić?
Walczymy, żeby zdobyć jak największe poparcie w wyborach w 2027 roku. Celem jest zdobycie większości, która zapewnia nam jak największą reprezentację, taką, od której potencjalnie będzie zależeć wprowadzanie określonych ustaw. Myślę, że jest za wcześnie, żeby w tym momencie rozmawiać o koalicjach, biorąc pod uwagę, że nie wiemy jakie komitety będą startować. Nie wiemy co zrobią poszczególne partie i środowiska polityczne po tej weryfikacji, jaka nastąpiła w I turze wyborów prezydenckich. Z naszej perspektywy wygląda to tak, że im będziemy silniejsi, tym silniejsza będzie agenda prospołeczna. Im będziemy silniejsi, tym silniejszy będzie głos za silną, dobrze dofinansowaną, dobrze działającą, publiczną ochroną zdrowia. Tym silniejszy będzie głos za budownictwem społecznym i podatkiem antyspekulacyjnym od trzeciego mieszkania. Im będziemy silniejsi, tym większa będzie szansa, że łatwiej będzie przeprowadzić prawo liberalizujące przepisy antyaborcyjne, czy wprowadzić w końcu równość małżeńską i dać ludziom normalnie żyć bez względu na to, kogo kochają. To są nasze postulaty, nasze wartości i one będą tym bardziej reprezentowane, im więcej będziemy mieli głosu w mediach, w życiu publicznym, ale również w parlamencie.