To naprawdę sprytny ruch. Sławomir Mentzen już zaczął wykorzystywać swoje pięć minut, kiedy obaj pozostali na placu boju kandydaci na prezydenta próbują przymilić się do jego prawie 3 milionów wyborców. Postanowił więc ułatwić im opowiadanie wszem wobec, jaki to Mentzen jest wspaniały i jakie to ma mądre poglądy, zapraszając ich do otwartej rozmowy o postulatach Konfederacji u siebie na kanale w serwisie YouTube. I już w czwartek zachwalać go tam zacznie Karol Nawrocki.
Sławomir Mentzen i Adrian Zandberg nie udzielą poparcia ani Karolowi Nawrockiemu, ani Rafałowi Trzaskowskiemu
Z uzyskaniem oficjalnego poparcia Mentzena nie pójdzie jednak łatwo – a pisząc wprost: to się nie wydarzy. Bo absztyfikant musiałby parafować deklarację programową, w której zobowiązałby się m.in. do tego, że „nie podpisze ustawy w sprawie ratyfikacji akcesji Ukrainy do NATO”. To warunki zaporowe, bo Mentzen tak naprawdę nie chce udzielić nikomu oficjalnego poparcia. I trudno się dziwić, bo to mu się zwyczajnie nie opłaca. Po co ma dać się sklejać z jedną stroną gasnącego duopolu PO–PiS, którego sensu nie widzą już jego młodzi wyborcy, gdy może spokojnie grać rolę trzeciej drogi aż do wyborów parlamentarnych 2027 roku?
Czytaj więcej
Sławomir Mentzen, mimo braku awansu do drugiej tury wyborów prezydenckich, nie znika ze sceny. Wr...
W podobnej sytuacji, tylko po drugiej stronie, jest Adrian Zandberg, o którego niecały milion wyborców nikt jednak nie będzie się bić. Nawet nie dlatego, że jest ich znacząco mniej, tylko lider Razem już dobitnie oświadczył, że takiego poparcia nie udzieli, mówiąc: „Nie jesteśmy wasalem Platformy”. Zresztą po to wyszedł z koalicji rządzącej, by nie zużywać się konszachtami z tymi „strasznymi” liberałami.
Wybory prezydenckie 2025: Dlaczego zwycięstwo Karola Nawrockiego byłoby katastrofą dla Konfederacji?
Jest zresztą jeszcze jedno, co łączy dziś Mentzena i Zandberga. Paradoksalnie obaj najwięcej mogą skorzystać na zwycięstwie tego samego kandydata – Rafała Trzaskowskiego. Bo w interesie Mentzena jest rozpad, rozkład albo przynajmniej takie osłabienie PiS, by w kampanii przed wyborami 2027 roku to Konfederacja mogła rozdawać karty na prawicy, a elektorat PiS nie trzymał się kurczowo przy Jarosławie Kaczyńskim. Z tej perspektywy zwycięstwo Karola Nawrockiego byłoby dla Konfederacji prawdziwą katastrofą.