Maciej Strzembosz: Jak odpolitycznić TVP i Polskie Radio?

Media publiczne należy postawić w stan likwidacji i w ich miejsce powołać państwową osobę prawną.

Publikacja: 27.12.2023 03:00

Ideału mediów publicznych (na zdjęciu: siedziba TVP) nie uda się osiągnąć, ale próbować trzeba

Ideału mediów publicznych (na zdjęciu: siedziba TVP) nie uda się osiągnąć, ale próbować trzeba

Foto: Tomasz Jastrzębowski/REPORTER

30 lat temu pewien zacny poseł wyjątkowo prodemokratycznej i praworządnej (w teorii) partii o godzinie powiedzmy 9.17 głosował za przyjęciem pierwszej w wolnej Polsce ustawy o radiofonii i telewizji mającej odpolitycznić media. Ustawa zakazywała zasiadania w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji politykom należącym do partii, przy czym w pracach sejmowej komisji zniknął zapis, że aby zasiadać w KRRiT, trzeba być bezpartyjnym przez co najmniej pięć lat. Dlatego o godzinie 15.03 ów zacny poseł, już jako bezpartyjny specjalista od mediów, został wybrany przez kolegów do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. I w ten sposób niezależność polityczna mediów publicznych skończyła się, zanim miała szansę się zacząć.

Czytaj więcej

Totalny pat wokół mediów publicznych. Czy Platforma ma plan B?

Dlaczego to pamiętam? Bo na polecenie premiera Tadeusza Mazowieckiego w TVP powstał pod nadzorem Jana Dworaka zespół mający napisać nową ustawę medialną, w składzie prof. Stanisław Piątek, śp. dr Karol Jakubowicz i niżej podpisany, jako przedstawiciel solidarnościowego desantu na TVP. Jerzy Urban był wtedy łaskaw o mnie napisać, że uczę się odróżniać lodówkę od telewizora. A dwa lata później, po czterech przewrotach politycznych, powstała nieformalna grupa w składzie Jan Dworak i ja jako eksperci oraz śp. Andrzej Urbański jako reprezentant PC i Juliusz Braun jako reprezentant Unii Demokratycznej, która bazując na pierwotnym projekcie, uzgodniła zasadnicze, choć nieformalne porozumienie między dwoma najważniejszymi partiami postsolidarnościowymi w Sejmie, co umożliwiło uchwalenie tej ustawy. Ale już w Sejmie zniesiono niektóre zabezpieczenia i media stały się łupem polityków. A potem, jak w wierszu „Lokomotywa” Juliana Tuwima koła medialne zaczęły się kręcić i skończyliśmy w miejscu, w którym dziś jesteśmy, gdy bezprawie usuwa się bezprawiem, a stanowisko tzw. oświeconych przypomina mi bardzo zacną Panią Minister, która swego czasu żądała konkursów na ministerialne granty, ale zmieniła zdanie, gdy sama została ministrem – bo przecież ona sama jest gwarantem bezstronności i dobrego smaku.

Odpolitycznić KRRiT

Dla prawdy historycznej dodajmy, że autorzy ustawy, w tym ja, przegapili jeszcze jeden fundamentalny błąd – Krajowa Rada jest organem w stanie nieustannego konfliktu interesów, gdyż jest zarówno regulatorem całego rynku, jak i organem powołującym władze jednego z najważniejszych graczy, czyli mediów publicznych, równocześnie określającym ich finansowanie poprzez ustalanie stawki abonamentu i rozliczanym przez polityków niemal wyłącznie z tego, kto w tych mediach rządzi i jakie płyną z tego partyjne profity.

Jak to zmienić? Wyłącznie radykalnie. Media publiczne należy postawić w stan likwidacji i w ich miejsce powołać państwową osobę prawną (POP), ustanowioną osobną ustawą, która równocześnie gwarantuje niezależność programową i finansową od rządu. KRRiT należy odpolitycznić, a jest to możliwe tylko wtedy, kiedy nie będzie miała nic wspólnego z powoływaniem władz mediów publicznych i pozostanie wyłącznie regulatorem rynku medialnego, przy czym rynku rozumianego nowocześnie, a więc jako całość łącznie z internetem, streamingiem i wszystkimi innymi formami przekazu, jakie w przyszłości mogą się objawić, oraz w szczególności organem regulującym używanie w mediach sztucznej inteligencji, co już za chwilę będzie największym problemem całej cywilizacji w zakresie mediów.

Stworzyć instytucję

Kto zatem ma powoływać władze mediów? Stary dowcip mówił, że problemem niezależności mediów w Polsce jest brak królowej. Bo nie ma w kraju żadnej instytucji, która cieszy się powszechnym i ponadpolitycznym autorytetem. Ale skoro takiej instytucji w Polsce nie ma, to trzeba ją stworzyć poprzez rozmaitego rodzaju sita, które odsieją osoby niezdolne do zapewnienia mediom niezależności. Ideału pewnie nie uda się osiągnąć, bo nawet BBC ideałem nie jest, ale próbować trzeba.

Czytaj więcej

Jak prezes PiS miał prezesa TVP na telefon i dlaczego to nie może się powtórzyć

Przed wszystkim trzeba oddać media publiczne interesariuszom, a największym interesariuszem jest całe społeczeństwo. Społeczeństwo nie ma jednak innych swoich reprezentantów niż ci wybierani w wyborach, chodzi jednak o to, by nie byli to wprost reprezentanci partii politycznych i dlatego kandydatów do dwóch miejsc w radzie nadzorczej zgłaszać powinny organizacje samorządowe: Związek Miast Polskich i Związek Gmin Wiejskich.

Jedno miejsce powinno być zarezerwowane dla kandydata Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych (OFOP).

Jedno miejsce dla kandydata największej polskiej organizacji dziennikarskiej.

Jedno miejsce dla kandydata największej organizacji reprezentującej prawa autorskie, czyli ZAiKS, który to ZAiKS jest organizacją założoną przez muzyków i świat muzyczny reprezentuje w największym stopniu.

Jedno miejsce w każdej radzie nadzorczej przypadać będzie ministrowi kultury jako reprezentantowi Skarbu Państwa, ale także on wybierać będzie spośród kandydatów posiadających prawo zasiadania w radach nadzorczych Skarbu Państwa, zgłoszonych mu przez Naczelną Radę Adwokacką.

Ustawa o mediach

Kandydatów na ostatnie miejsce zgłoszą: w telewizji największa organizacja filmowców, a w radiu największa organizacja pisarzy.

Każda z organizacji zgłaszająca kandydatów do rad nadzorczych zgłasza po trzy osoby na jedno miejsce. Następnie osoby te podlegają jawnej ocenie sędziego wyznaczonego przez Sąd Najwyższy, który ocenia bezpartyjność i potencjalny konflikt interesów. Kandydat składa też przed owym sędzią przysięgę dotyczącą bezstronności i unikania konfliktów interesów. Wyznaczony sędzia w trakcie kadencji członka rady nadzorczej jest też organem, do którego można wnieść o odwołanie członka w wypadku naruszenia przysięgi. Ten etap eliminowałby takie osoby jak ja, gdyż, po pierwsze, jestem producentem seriali telewizyjnych (konflikt interesów), a po drugie, w swej publicystyce w ostatnich latach wyraźnie opowiadałem się po jednej stronie sporu politycznego (bezpartyjność). Eliminowałby też przeszłe i obecne władze mediów publicznych, gdyż powołane były one w sposób stricte polityczny i wyraziły na to zgodę.

Ostatecznie spośród tak wyłonionych kandydatów członków rad nadzorczych wybiera ciało wskazane przez Sejm w ustawie. Może to być Sąd Najwyższy, Konferencja Rektorów, prezydent lub kogo tam Sejm wymyśli. Rzecz w tym, że selekcja kandydatów sprawi, iż trudno będzie utworzyć z nich oczywiste koalicje polityczne.

Czytaj więcej

Bitwa o media. "Wyłączenie sygnału TVP Info dla wielu wyborców jak 15 października"

Następnie zaś rady nadzorcze w jawnych, transmitowanych w Internecie konkursach wybierają jednoosobowe zarządy mediów.

Równocześnie zabierając politykom jedne zabawki, trzeba im dać drugie, czyli powołać telewizję sejmową, zarządzaną przez Prezydium Sejmu, która transmituje obrady nie tylko plenarne, ale także posiedzenia komisji sejmowych oraz posiada własny kanał informacyjno-publicystyczny, wobec którego obowiązuje must carry, czyli obowiązek posiadania go w ofercie przez telewizje kablowe i satelitarne.

Trzeba też unowocześnić misję mediów publicznych, rozszerzając je na internet, streaming i inne formy promocji jakościowych treści. Ale to już temat na osobny tekst.

Czy jest możliwe, by uchwalić ustawę o mediach z tak ukształtowanymi władzami? Nie wiem. Ale proszę mi nie mówić, że nie warto próbować.

Autor jest producentem filmowym, scenarzystą i publicystą

30 lat temu pewien zacny poseł wyjątkowo prodemokratycznej i praworządnej (w teorii) partii o godzinie powiedzmy 9.17 głosował za przyjęciem pierwszej w wolnej Polsce ustawy o radiofonii i telewizji mającej odpolitycznić media. Ustawa zakazywała zasiadania w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji politykom należącym do partii, przy czym w pracach sejmowej komisji zniknął zapis, że aby zasiadać w KRRiT, trzeba być bezpartyjnym przez co najmniej pięć lat. Dlatego o godzinie 15.03 ów zacny poseł, już jako bezpartyjny specjalista od mediów, został wybrany przez kolegów do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. I w ten sposób niezależność polityczna mediów publicznych skończyła się, zanim miała szansę się zacząć.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Interwencja Boża w wybory w Ameryce
Publicystyka
Paweł Kowal: W sprawie Ukrainy NATO w połowie drogi
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Przez logikę odwetu Donald Tusk musi za wszelką cenę utrzymać się u władzy
Publicystyka
Groźny marsz Marine Le Pen
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Publicystyka
W Małopolsce partia postawiła się Jarosławowi Kaczyńskiemu. Czy porażkę można przekuć w sukces?